niedziela, 17 lutego 2013

Eins, czyli miły poczatek.

Zawile wpatrywałam się w zdjęcie moich rodziców i najbliższych przyjaciół, oprawione w prostą, aczkolwiek przyciągającą spojrzenia odwiedzających mnie, jak i pracujących ze mną osób, ramkę, które wręczyła mi Kathrin jeszcze przed moim wyjazdem do Madrytu.
– To tak żebyś o nas nie zapomniała. – Powiedziała to takim tonem, że nie potrafiłam powstrzymać łez, a przecież obiecałam sobie, że nie będę płakać. Doskonale zdawałam sobie sprawę, jak będzie mi bez nich ciężko i jak bardzo będę tęsknić dlatego nigdy nie rozstawałam się z fotografią, na której czas choć na sekundę zatrzymał się w miejscu. Nawet teraz kiedy wróciłam do Niemiec ta ramka stała się jednym z najważniejszych elementów wyposażenia mojego biurka w redakcji. – Gomez, rusz się, szef chce cię widzieć. – Przerwałam swoje rozmyślania słysząc głos jednego z nowych kolegów. Podniosłam wzrok znad biurka by móc spojrzeć na jego twarz, która jak zawsze była zwieńczona uśmiechem i jako tako wybadać sytuację. Wnioskowałam, że szef ma raczej dobry humor.  – Tak, już idę, dzięki. – Wygładziłam ołówkową spódnicę i ruszyłam w stronę gabinetu, który zazwyczaj był omijany przez pracowników szerokim łukiem. Nikt nie chciał znaleźć się na dywaniku szefa a on wzywał nas do siebie sporadycznie, tylko w ważniejszych sytuacjach i zazwyczaj po to, by nas opieprzyć. Zatrzymałam się przed drzwiami by pozwolić sobie na złapanie kilku - jakże potrzebnych mi w tej chwili – uspokajających oddechów. Wreszcie chwyciłam za klamkę. – Dzień dobry, czekałem na Ciebie. – Markus Schmidt dyrektor działu sportowego wstał zza biurka i przywitał mnie uściskiem dłoni w czasie kiedy ja próbowałam sobie przypomnieć, od kiedy przeszliśmy na ty. Wskazał na zapewne drogą, obitą czarną skórą, doskonale pasującą do wystroju gabinetu kanapę, stojącą po przeciwległej stronie pomieszczenia. – Masz ochotę na coś do picia? – Zapytał grzecznie a ja tylko pokręciłam przecząco głową. Cały czas zastanawiałam się dlaczego mnie wezwał. Starałam się sięgnąć pamięcią do momentu, w którym mogłam zrobić coś nie tak, w jakiś głupi sposób spartolić swoją pracę, ale nic nie znalazłam. Jeśli naprawdę zamierzał mnie za coś opieprzyć wcale nie musi zgrywać miłego. – Wie pan, chciałabym od razu przejść do sedna. – Rzuciłam spokojnie śmiało spoglądając w jego intensywnie zielone tęczówki, których widok zazwyczaj wprawiał mnie w zakłopotanie. Tak, był przystojny. Tak, wydawał się inteligentny. Owszem, był miły i niezamężny, ale ja nigdy nie patrzyłam na niego pod takim kątem. To byłoby z mojej strony nieprofesjonalne, poza tym, po studiach chciałam się głównie skoncentrować tylko i wyłącznie na pracy. – Jeśli nie jest pan zadowolony z mojej pracy.. –  Nie dokończyłam bo przerwał mi jego cichy śmiech. Teraz byłam już kompletnie oszołomiona. Lekko rozdrażniona poprawiłam się na kanapie czekając aż wreszcie mój przełożony zabierze głos. – Zapewne słyszałaś o Euro 2012, prawda? – Odruchowo kiwnęłam głową. Zapewne… Teraz nie mówiło się o niczym innym. To było bardzo ważne wydarzenie w życiu każdego piłkarza, ale i kibiców. Polska i Ukraina z przekonaniem zapewniały, że uda im się wszystko zorganizować, że nie będzie żadnej wpadki. Markus chwycił czarną skórzaną teczkę i wyjął z niej kilka kartek, które po chwili wylądowały przede mną na stoliku. – To terminarz meczów, każdy dziennikarz w fazie grupowej wybiera sobie jedną, bądź dwie drużyny z dowolnej grupy i zdaje dokładną relację z ich postępów na Euro. Rozumiesz, wywiady, artykuły z trenerami –  piłkarzami, spekulacje co do następnych meczy. – Dokończyłam. – Świetnie. Jeśli chodzi o grupę A byłbym usatysfakcjonowany gdybyś zgodziła się na… Rosję.. zważywszy na to, że jako jedyna znasz biegle język rosyjski co nie wymuszałoby na nas poszukiwania tłumacza. – Nie ma sprawy. – Rzuciłam entuzjastycznie na myśl o możliwości przeprowadzenia wywiadu z moim ulubionym rosyjskim piłkarzem – Alanem Dżagojewem a Markus zaznaczył moje inicjały na kartce tejże drużyny. – Poza tym.. twój brat jest piłkarzem, znasz jego kolegów, całe środowisko, dlatego mogłabyś zająć się również Niemiecką reprezentacją, oczywiście jeśli tylko chcesz. – Zrobię to z wielką przyjemnością. – Na mojej twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. Jadę TAM! Naprawdę! Nie kryłam swojej radości przez co o mały włos nie zwaliłam jednej z kartek na podłogę. Schmidt nie skomentował tego, wręczył mi dokładne harmonogramy przebiegu spotkań grupowych i skierował na mnie swoje spojrzenie. – Liczę na ciebie. Naprawdę zależy mi na szybkim redagowaniu artykułów, ale też ich jakości i odpowiedniej oprawie graficznej. Jeśli chciałabyś kogoś do pomocy… – Pomyślę o tym, dziękuję. Czy to już wszystko? –  Tak, szczegóły wyślę ci mejlem. Dzwoń w razie gdybyś miała jakieś pytania. – Nie zawiodę pana. – Rzuciłam poważnie jednocześnie obdarzając mojego pracodawcę uśmiechem, który miał w pełni poprzeć moje słowa. – Taaaak! – Wyrwało mi się kiedy zamknęłam za sobą drzwi gabinetu szefa. Oczy moich kolegów i koleżanek z redakcji zwrócone były na mnie. Wzruszyłam tylko ramionami jakbym chciała im dac do zrozumienia, że nic ze mnie nie wyciągnął i starałam się powrócić do porządku dziennego, ale nie było to łatwe, zważywszy na to, że w myślach już planowałam podróż po Polsce i Ukrainie.


9 czerwca  
Niemcy pokonali we Lwowie Portugalię 1:0 (0:0) w drugim meczu grupy B piłkarskich mistrzostw Europy. Bohaterem spotkanie został Mario Gomez, który strzelił w 72. minucie jedyną bramkę. Wcześniej wicemistrzowie świata Holendrzy ulegli Duńczykom 0:1.

13 czerwca 
Perfekcyjnie funkcjonująca niemiecka maszyna pod wodzą Joachima Loewa postawiła na ostrzu noża los Holendrów, którzy są blisko wyeliminowania z turnieju EURO 2012. Po znakomitym spotkaniu Niemcy pokonały w Charkowie Holandię 2:1 w meczu grupy B.


17 czerwca 
Podopieczni Joachima Loewa pewnie wygrali wszystkie spotkania w swojej grupie i awansowali do najlepszej ósemki EURO 2012. Duńczycy z kolei po dość kiepskim spotkaniu żegnają się z turniejem. 


Cóż, moja praca ostatnimi czasy polegała głównie na pisaniu artykułów i ogólnym relacjonowaniu postępów naszej drużyny na Euro. Krążyłam między Gdańskiem, Warszawą, Charkowem i Lwowem starając się jak najlepiej wypełniać swoje obowiązki.  Po wygranym ćwierćfinałowym spotkaniu z Grecją wreszcie przyszedł czas na półfinał, na który tak wszyscy czekali.



Nie minęło nawet pół godziny od początku drugiej połowy a jasna twarz Claudii, zazwyczaj  wykrzywiona w szerokim uśmiechu coraz bardziej pochmurniała. Wyobrażenia o zakończeniu meczu zachwiały się. Entuzjazm dotychczas malujący się w jej niebieskich oczach prysł jak bańka mydlana pozostawiając po sobie jeszcze większą wolę walki, która uzewnętrzniała się w jej spojrzeniu, sposobie bycia. A wszystko to za sprawą podania Pirlo, które tym razem Balotelli wykorzystał najlepiej jak tylko potrafił i skierował piłkę do bramki Neuera.

- Przecież to był ewidentny spalony! Czemu ten… - Claudia przerwała na moment jakby porządkowała w głowie myśli. Półświadomie uderzyła dłonią o barierkę by dać upust swoim emocjom. - …sędzia nie podnosi tej pieprzonej chorągiewki?! Przecież w końcu od czegoś ją ma! – Dokończyła wrogo wpatrując się w linię boczną boiska, przy której stał arbiter. Posłała Silvii przepraszające spojrzenie. Miała nadzieję, że przyjaciółka wybaczy jej ten nagły wybuch. W końcu znały się nie od dziś, a i sytuacja nie ułatwiała Claudii panowania nad buzującymi w niej emocjami, choć zawsze starała się trzymać je na wodzy. Wśród włoskich kibiców wybuchła jeszcze głośniejsza wrzawa, która wcale nie pomagała blondynce się uspokoić. – Masz rację. – Odezwała się Kathrin, która zaraz potem zapomniała o całym świecie i posłała Manuelowi pełne otuchy i zrozumienia spojrzenie, mające mniej więcej mówić „przecież i tak nie zatrzymasz wszystkiego, nawet gdybyś bardzo chciał”. Claudia otoczyła ją ramieniem i popatrzyła na Silvię. W chwilach takich jak ta, najbardziej doceniała, że ma je przy sobie.
Mecz zbliżał się ku końcowi. Kibice obu drużyn wciąż pełni sił i nadziei na wygraną wytrwale kibicowali wymachując chorągiewkami i szalikami. Okrzykom nie było końca. Claudia zdenerwowana ściskała kciuki przypatrując się poczynaniom jej ukochanej jedenastki – a przede wszystkim dwóm, właściwie trzem, tak bliskim jej sercu osobom. Zacisnęła dłonie jeszcze mocniej jakby miało to przynieść jakikolwiek efekt. Poczuła jak paznokcie wbijają się jej w skórę, kiedy drużyna zaatakowała z kontry. W zadziwiająco szybkim tempie, jakby chłopcy grali „na pamięć”, piłka przedostała się od Badstubera, który odebrał piłkę De Rossiemu, wprost pod nogi Lahma, a ten od razu przerzucił ją do Kroosa. Toni nie czekając długo pozostawił piłkę Mario. Niestety jego strzał po raz kolejny zablokował Federico Balzaretti. Chwilę nieuwagi wykorzystał Reus. Widząc zbliżających się do niego obrońców nie ryzykował i podał piłkę do Bastiana, który korzystając z wolnej przestrzeni zakończył akcję strzałem z volleya. Buffon jednak i tym razem zademonstrował swoje nie byle jakie zdolności i dzięki swojej godnej pozazdroszczenia przez wszystkich młodych bramkarzy zwinności i wyskokowi zdołał zatrzymać piłkę. Kibice niemieccy jeszcze głośniej dali znać o swojej obecności na trybunach.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za komentarz. Niestety teraz nie dam rady przeczytać całego, ale tak po rzuceniu okiem to wygląda ciekawie. Wrócę tu jutro bądź w poniedziałek.
    A teraz zapraszam na 16 :) http://till-death-do-us-part.blogspot.com/
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń