poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Sieben, czyli "I koniecznie pomyśl życzenie!"

Zapewne po to by ją pocałować. Tak, w końcu zebrał się na odwagę, nie chciał już dłużej ukrywać swoich uczuć w stosunku do niej albo zrażać ją kolejnymi uwagami, których pierwotne założenie wcale nie było sarkastyczne ani obraźliwe. Był zazdrosny. Nie chciał oszukiwać samego siebie. Gdy dzieliły ich dosłownie centymetry blondynka odsunęła się od niego a jej wzrok podążył za przeciskającą się przez tłum w kierunku wyjścia Silvią. Może chciała tylko odetchnąć świeżym powietrzem, a może w ogóle wyjść? I to bez pożegnania… Claudia nie była w stanie tego określić, coś kazało jej iść za nią. Uniosła głowę by móc spojrzeć prosto w pełne zrozumienia brązowe oczy Mesuta. Odsunął się od niej a ona wydusiła z siebie krótkie, niezręczne „przepraszam” na co kąciki ust Ozila nieco się uniosły tworząc tym samym zalążek uśmiechu. Cholera nie, nie odepchnęła go, po prostu musi najpierw sprawdzić co z Silvią a potem…
Chwycił jej dłoń, była taka delikatna i znacznie mniejsza niż jego. Ścisnął ją jakby chciał tym drobnym gestem dodać jej otuchy.  Nie chciał by znowu mu się wymknęła. Poszedł razem z nią a ona mu na to pozwoliła.
– Silvia, zaczekaj! – Młoda Gomezówna starała się przekrzyczeć muzykę ale jej przyjaciółka nie zareagowała.
Natknęli się na Meichel przed klubem. Brunetka drżącymi rękoma wyjmowała papierosa z paczki.
– Macie ogień? – Wyrzuciła z siebie obojętnie.
– Silvia, przecież ty nie palisz! – Claudia właściwie wyrwała jej papierosa z ręki a potem cisnęła nim do kosza. – Zamierzasz karmić raka? Może jeśli już koniecznie musisz mieć jakieś zwierzątko to powinnaś pomyśleć o kupieniu sobie kota? – Rzuciła ironicznie a potem posłała jej spojrzenie w stylu „czy coś się stało?” Mesut wrócił do środka by mogły spokojnie porozmawiać.
– Nic, po prostu wyobrażam sobie Bóg wie co. – Westchnęła. – Tylko popsułam ci wieczór.. –
– Nie przesadzaj, chodź na tort. Mam nadzieję, że nie będzie pojedynczych świeczek w przeciwnym razie biorąc pod uwagę ich ilość już możemy czuć się oślepione. – Rzuciła wesoło po czym objęła przyjaciółkę ramieniem i wróciły do klubu.

Chwycił ją za łokieć i poprowadził w kierunku mniej zatłoczonej części lokalu.
– Czy mogłabyś się od niego odczepić? – Warknął – Nie widzisz, że jest zajęty? Dobrze ci radzę, lepiej od razu zakwalifikuj go do grupki tych mężczyzn z etykietkami „niedostępny”! –
„Jeszcze zobaczymy” Pomyślała i się roześmiała. I to tak bezczelnie. Była już mocno wstawiona dlatego nie był pewien czy sens jego słów całkowicie do niej dotarł.
– Dobrze, tato. – Zachwiała się i wpadła wprost w jego ramiona akurat wtedy gdy Claudia i Silvia weszły do środka.

Jakiś czas po północy przyszedł czas na tort urodzinowy Mesuta. Potem już chyba nikt nie byłby w stanie go zjeść. Impreza już mocno się rozkręciła. Kiedy zobaczyła zapaloną świeczkę w postaci dwóch cyfr aż się zdziwiła, że mimo tak wysokiego stężenia alkoholu w wydychanym powietrzu przy zapalaniu nic nie wybuchło ani się nie zapaliło. Fakt, faktem nikt nie wylewał za kołnierz a szczególnie Ramos i Ronaldo którzy przyjechali z Madrytu na urodziny przyjaciela. To właśnie owa dwójka nakręcała całą imprezę a raczej mobilizowała do działania wszystkich gości słynnym „no z nami się nie napijesz?” dlatego wszyscy z trudem trzymało się na nogach. Taki urok imprez można by rzec.
– No już, zdmuchnijże tą świeczkę bo mnie w oczy razi. – Marudził autentycznie zasłaniający oczy ręką, opierający się o Muellera i  tym samym zachowujący jako taką równowagę Hummels.
– I koniecznie pomyśl życzenie! – Dorzucił Casillas a Schweinsteiger zauważył, że Ozil wpatruje się prosto w stojącą obok niego Claudię. A może mu się tylko wydawało?  Mesut zdmuchnął świeczkę a ci, którzy byli jeszcze w stanie zaczęli bić brawo.


– A teraz idziemy na jednego! – Zawył Ronaldo triumfalnie wymachując talerzem z kawałkiem tortu po czym zagarnął Ramosa i usiedli przy stoliku. Hummels przyszedł właśnie dolać kolegom ale oni już spali… z twarzą w torcie.
Mesut wymierzył widelczyk z kawałkiem tortu w stronę Claudii ale ta tylko pokręciła głową.
– No mojego tortu nie spróbujesz? –
To były ostatnie słowa jakie pamięta bo po południu obudziła się już w objęciach Schweinsteigera.

piątek, 19 kwietnia 2013

Sechs, czyli "Nie, Justin Bieber."

Claudia z wyraźnym opóźnieniem otworzyła drzwi a jej oczom ukazała się sylwetka wysokiego blondyna, tyle, że… stał tyłem. Zapewne miał już dość czekania i zniecierpliwiony postanowił odejść wnioskując, że nikogo nie ma w domu. Mężczyzna odwrócił się a Claudia rozpoznała w nim starszego brata Bastiana. 
– Tobias?! – Odezwała się wreszcie nieco zaskoczonym tonem poprawiając sercowaty dekolt czarnej sukienki, która kupiła specjalnie na tę okazję.
– Hej. – Rzucił żywo starszy Schweinsteiger i przywitał się z blondynką buziakiem policzek.– Świetnie wyglądasz. – Dodał po chwili nadal lustrując ją spojrzeniem po czym nonszalancko przewiesił sobie marynarkę przez ramię i oparł się o framugę drzwi. – Jeśli skusisz się jednak na tego mądrzejszego ze Schweinsteigerów, to wiesz gdzie mnie szukać. – Mrugnął, a po czym zaśmiał się ze swojego żartu. 
– Wejdziesz? – Blondynka zachęcającym gestem wskazała w głąb mieszkania, ale Tobias tylko pokręcił głową. 
– Nie tym razem, mam nadzieję, że jesteś już gotowa. Porywam cię. – Claudia zmrużyła lekko oczy posyłając swojemu rozmówcy pytające spojrzenie, ale on tylko wzruszył ramionami.
– Nastąpiła mała zmiana planów. – Odparł krótko kiedy dziewczyna sprawdzała zawartość torebki. Jak zwykle nie było w niej telefonu, który za każdym razem znajdował się w najmniej spodziewanym miejscu. Dzisiaj jednak nie będzie jej potrzebny. Stwierdziła. Więc nie warto zawracac sobie nim głowy. Tobias z uśmiechem pomógł jej założyć płaszcz po czym opuścili mieszkanie i udali się w stronę parkingu. Claudia nie znała się na samochodach, ale ten zrobił wrażenie nawet na niej. Musiał wydać na niego fortunę. Pomyślała a kiedy Schweinsteiger otworzył jej drzwi zajęła miejsce pasażera. 
– Naprawdę cieszę się, że wróciłaś. Bastian naprawdę odżył. – Powiedział spoglądając kątem oka na Claudię a ona poczuła się nieco dziwnie. Większość drogi przejechali w milczeniu. Gdy wreszcie dojechali do celu blondynka oniemiała. Stali przed jednym z miejscowych klubów podziwiając kolorowe neony. 
– Robi wrażenie, prawda? – Claudia tylko kiwnęła głową. Jej wzrok przeniósł się na drzwi wejściowe a konkretniej na tabliczkę z napisem „impreza zamknięta”.
– Nic nie rozumiem, przecież mieliśmy tylko zjeść kolację w restauracji… –
– Mówiłem, mała zmiana planów. – Tobias uśmiechnął się tajemniczo i otworzył przed nią drzwi. Jakiś człowiek odebrał od nich wierzchnie ubrania by za chwili wskazać im główną salę.
 – Czy będę jeszcze panu potrzebny?  –  Mężczyzna zwrócił się do Tobiasa a ten tylko pokręcił głową.
 – To twój klub? Wow. – Wyrwało jej się a kiedy ktoś zapalił światło zdała sobie sprawę, że otacza ją tłum gości. Gości, których w większości praktycznie nie zna. 
– Wszystkiego najlepszego mała! – Krzyknął Manuel z tym swoim charakterystycznym, zaraźliwym uśmiechem Manuel po czym uniósł ją do góry tak, że znajdowała się teraz kilkanaście centymetrów nad błyszczącą w świetle reflektorów podłogą. 
– I przede wszystkim miłości. – Wtrąciła się Kathrin a gdy blondynka stała już pewnie na nogach uściskała przyjaciółkę szepcząc jej do ucha „a ty zawsze swoje”. 

– A tak w ogóle może mi ktoś to wszystko wytłumaczyć? – Rzuciła odrobinę zdezorientowana Claudia spoglądając na otaczającą ją grupkę przyjaciół.
– Szykowały się dwie imprezy a my.. – Zaczął Mario, ale przerwał mu Thomas.
– Nie wiedzieliśmy czy będziemy wystarczająco trzeźwi by dotrzeć na tę drugą… 
– więc postanowiliśmy połączyć je w jedną. – Dokończyła Silvia mocno rozbawionym tonem przez słowa Muellera. Claudia spojrzała w kierunku baru gdzie stał Mesut pogrążony w żywej rozmowie z dwoma kobietami. O ile się orientowała jedna z nich miała na imię Carina. Kiedy Ozil odwrócił się ich oczy na moment się spotkały. Faktycznie, 15. 10. będzie już za niespełna kilka godzin. Pomyślała.
– I że tez nikt z was nie pisnął ani słowem! – Blondynka z niedowierzaniem pokręciła głowa patrząc kolejno to na Bastiana, to na swojego brata i na jego narzeczoną. A przecież widzieli się dzisiaj i to nie raz. 
– Bo to wszystko wyszło tak spontanicznie. – Wtrąciła się Lisa jednoczesnie uciszając Thomasa który z łobuzerskim uśmiechem szeptał jej coś na ucho. Młoda Gomezówna już miała jakoś to skomentować ale zrezygnowała ponieważ ktoś pogłośnił muzykę. 


Bastian już od dłuższego czasu mierzył Claudię spojrzeniem. Kiedy pojawiła się w towarzystwie jego brata poczuł lekkie ukłucie zazdrości ale szybko przywołał się do porządku. Niby co sobie wyobrażał? Minęło tyle czasu. Czuł, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej ale coś, jakaś niewytłumaczalna siła przyciągała go do tej dziewczyny. Zupełnie jakby byli przeciwnymi biegunami tego samego magnesu. Dlaczego tak naprawdę wyjechała? Dlaczego odcięła go od siebie? Dlaczego nie chciała by pojechał z nią? Nie wiedział.. i już chyba nie chciał się dowiedzieć. To tylko przeszłość która i tak już teraz nic nie znaczy. Wyciągnął dłoń w kierunku blondynki a kiedy ta ją pochwyciła uśmiechnął się jeszcze szerzej. Czy to wszystko da się jeszcze odbudować? Pomyślał prowadząc ją w głąb sali. Oby. Oparł jej ręce na swoich ramionach i mocniej objął ją w talii. Lubił patrzeć na jej twarz. Przywodziła tyle wesołych wspomnień. Rozumieli się niemal bez słów. Wystarczyło jedno zdawkowe spojrzenie, jeden uśmiech i wypowiedziane na głos „a pamiętasz kiedy” aby oboje zanosili się śmiechem. W takich dniach jak ten Bastian zastanawiał się co by było gdyby wtedy po kontuzji Mario nie wpadli na siebie w szpitalu. Czy nigdy by się nie poznali? 


Ozil położył na moment rękę na ramieniu Khediry rzucając przy tym zapewne jakiś wesoły komentarz ponieważ Sami i Lena parsknęli śmiechem po czym ruszył w kierunku tańczących par.

– Odbijamy. – Rzucił pewnym siebie tonem spoglądając przez chwile na Bastiana, który najwyraźniej nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Odsunął się jednak i udał się w kierunku baru, gdzie stało kilka młodych dziewczyn.

– O Bożeee! Baaastian Schweinsteeeiger?!?!?! – Prawie wypiszczała jedna z nich zwracając na siebie uwagę pozostałych gości. Bastian jednak był obojętny na to wszystko. Jak gdyby nigdy nic uniósł dłoń by w ten czarujący sposób móc poprawić uroczą, krótką, niewidzialną w jego wydaniu, blond grzywkę i uśmiechając się w nieco głupkowaty sposób odparł: 

– Nie, Justin Bieber.. – po czym wycelował oba wskazujące palce w stronę dziewczyn. 

Nie zdążył już nic powiedzieć bo właśnie zauważył, że Mesut nachylił się nad Claudią by…





no właśnie, po co? 

informuję, że jak zwykle równolegle pojawiły się posty na 

kogo spotka Ana i czy zechce kontynuować tę znajomość? 
co wydarzy się na boisku i jak z tym wszystkim poradzi sobie młoda Zidane'ówna? 
odpowiedzi na te i inne pytania zapewne znajdziecie własnie tam. albo i nie.. zresztą sami się przekonajcie. 

PS. kurczę, Sarcia, jeśli jakimś cudem to czytasz, to wiedz, że bardzo tęsknimy za Tobą z dziewczynami i chcemy, żebyś jak najszybciej wróciła. daj jakiś znak, że żyjesz. :P

xoxo

niedziela, 7 kwietnia 2013

Fünf, czyli "Przepraszam za tego nadętego Turka."


- Dzień dobry trenerze, mam już te tłumaczenia o które pan prosił. – Młoda Gomezówna z wyraźnym uśmiechem wyciągnęła z czerwonej teczki kilka kartek zapełnionych tekstem i podała je Joachimowi.

- Co? Tak szybko? – Löw nie krył swojego zaskoczenia, tym bardziej, że poprosił ją o przysługę zaledwie wczoraj po południu. Co prawda podkreślił, że zależy mu na czasie, ale nie spodziewał się tak szybkiego obrotu sprawy.

- Dziękuję, jesteś niezastąpiona. –

- Ależ nie ma sprawy, naprawdę. – Claudia machnęła tylko dłonią w nieco lekceważącym geście. – A, i zapomniałabym. Ma pan pozdrowienia od ojca. – Löw tylko się uśmiechnął a blondynka żwawym krokiem udała się w kierunku Neuera, który zaledwie kilka sekund wcześniej rozmawiał o czymś zawzięcie z trenerem bramkarzy a teraz kładł się na murawie i wykonywał jedno z ćwiczeń. Claudia kierowała się wprost na niego. Neuer w uroczy sposób skrzywił twarz i już miał ze śmiechem zawołać coś w stylu „uważaj, bo zdepczesz ósmy cud świata” ale dziewczyna zatrzymała się jakieś 10 cm przed nim. Widząc jego zdezorientowaną minę blondynka rzuciła tylko


– Przepraszam, nie zauważyłam pana, panie Neuer. Zapewne dlatego, że pański szalenie seksowny, zielony strój zlał się z kolorem trawy.. –  Oboje parsknęli śmiechem – Jak tam? Jest stres przed meczem z Francją? – Claudia na moment jakby spoważniała i uniosła znacząco brwi patrząc na blondyna.

– Trudno powiedzieć. – Odrzekł Manuel wytykając w jej stronę język. Gomezówna podniosła z trawy leżącą obok jej stopy piłkę, którą odkąd tylko przyszła, nieświadomie się bawiła tocząc ją po murawie a to jedną a to drugą nogą, po czym cisnęła nią w stronę bramkarza. Nie, wcale nie zamierzała w niego trafić. Była to jedna z tak zwanych piłek za plecy, a w tym wypadku raczej za głowę. Pomyślała, że Manuela bardziej zaboli gdy jej nie złapie, niż jak dostanie nią po głowie, cóż… kwestii trafienia nią w czułe miejsce jednak nie rozważała ale może to i lepiej? Bramkarz mógłby jej tego nie wybaczyć. Neuer cały czas leżąc zupełnie automatycznie wyciągnął ręce do tyłu i bez problemu złapał piłkę by zaraz ponownie odrzucić ją do dziewczyny. Pogrążeni w rozmowie o przygotowaniach do czwartkowego meczu i nie tylko nawet nie zauważyli, że ponawiają czynność tym razem jednak odrobinę to urozmaicając bo Claudia od czasu do czasu zaczęła posyłać piłkę na boki.

– Od kiedy płacą ci za trenowanie bramkarzy? – Zapytał z wyraźną wesołością przechodzący obok nich Hummels.

– Robię to charytatywnie. – Odparła Claudia na co Manu odpowiedział jej śmiechem.

– W takim razie może i mnie mogłabyś potrenować? – Wtrącił się Götze za co Schweinsteiger szturchnął go w ramię.


Już miała się zbierać, kiedy jej uwagę przykuł schodzący z boiska z dziwnym wyrazem twarzy Mesut, a trening przecież jeszcze się nie skończył. Coś kazało jej iść za nim. Drzwi do szatni jak zwykle były lekko uchylone. Nie zastanawiała się, czy może wejść. Nie zastanawiała się tez, czy powinna zapukać. Chciała tylko sprawdzić, czy wszystko w porządku. Mesut siedział na jednym z siedzeń i pochylony trzymał się za kostkę. Doskonale zdawał sobie sprawę z obecności młodej Gomezówny, ale nawet na nią nie spojrzał choć bardzo chciał. Nieudolnie wstał i ruszył w kierunku szafki stojącej po przeciwległej stronie pomieszczenia, która pełniła funkcję powiększonej apteczki. Claudia często spotykała się z określeniem „kosmos” jakie chłopcy jej przypisywali i uznała że mieli rację. Było tam praktycznie wszystko. Mario opowiadał kiedyś, że natknął się kiedyś na but rozmiar 44. Jak się później okazało był to but Reusa, który Götze umyślnie przed nim schował. Blondynka uprzedziła Özila. Kucnęła otwierając dolną szufladę i modląc się by nie znaleźć tam części czyjejś garderoby. Nie znalazła w niej jednak nic co mogłoby się jej przydać, tylko kilka bandaży, plastrów i tego podobnych rzeczy. W środkowej znalazła masę środków przeciwbólowych. Musi być wyżej. Pomyślała wstając. 

– Uważaj na… – Mesut nie zdążył dokończyć tego co miał do powiedzenia bo Claudia uderzyła się w głowę w lekko uchylone drzwiczki górnej szafki. Z pewnego rodzaju przestrachem patrzył jak łapie się za czoło. Pokuśtykał w jej stronę po czym kazał jej usiąść. Starał się zorganizować coś zimnego ale jakoś nie bardzo wiedział skąd ma to wziąć. Otworzył szafkę i wyjął z niej dwie puszki ze sprayem chłodzącym po czym jedną wręczył dziewczynie.

– Przyłóż, jest w miarę chłodna, może nie będzie guza. – Usiadł obok niej i potrząsnął swoją puszką po czym skierował jej zawartość na bolącą kostkę. Skrzywił się nieznacznie co nie uszło uwadze Claudii. – Wyglądasz uroczo z tą puszką przy czole. – Wtrącił a z jego ust wydobył się cichy śmiech. Blondynka odpowiedziała mu tym samym, po chwili jednak nieco spochmurniała. 

– Nie powinieneś forsować tej nogi. – Dorzuciła w miarę spokojnie spoglądając prosto w brązowe oczy Mesuta ze śmiałością na jaką nigdy wcześniej by się nie odważyła, tym bardziej, że dzieliło ich tylko kilka centymetrów. Tak, strasznie ją irytował ale to było chyba normalne, że się martwi? Kontuzje były niemiłym aczkolwiek nieodłącznym elementem w życiu sportowca. Jeśli nigdy nic cię tak naprawdę nie bolało, to znaczy, że nigdy tak naprawdę nie grałeś – to były słowa Mario, które najbardziej wryły się w pamięć Claudii. Doskonale wiedziała, że nie zależnie od tego, czy Niemcy wygrają mecz, czy też nie, cała jedenastka da z siebie wszystko. Sport uczy charakteru, raz jesteś na górze, a raz na dole – to właśnie wtedy odczuwasz największą motywację i pragnienie wygranej. Przekraczając linię boiska wstępujesz do innego, jak gdyby równoległego wymiaru, w którym można się zatracić, jeśli zapomni się o jednej bardzo ważnej rzeczy. Tak, sport to przede wszystkim krew, pot, zmęczenie, ciężka praca, poświęcenie, ale i przede wszystkim, dobra zabawa, która uzależnia, gdzie ważne jest by nie wychodzić przed szereg a nabyć jakże ważną i cenioną umiejętność współpracy w grupie, obdarzenia się bezgranicznym zaufaniem.

– A ty nie powinnaś się wtrącać. –

– Po prostu się o ciebie martwię. – Dokończyła odchylając puszkę od czoła.

– Nie musisz. – Odparł uparcie Mesut choć jej słowa wywołały u niego coś na miarę wewnętrznej wesołości. Musnął kciukiem jej czoło a drugą ręką złapał za nadgarstek zmuszając tym samym by nie przerywała. – Przyłóż jeszcze. – Wpatrywali się w siebie dłuższą chwilę aż wreszcie Özil nie wytrzymał i spuścił wzrok. – Nie chciałem być opryskliwy. Po prostu piłka to dla mnie wszystko. Nie wiem co bym zrobił gdybym nie mógł grać. Ja bez piłki przy nodze nie istnieję. – Siedzieli w milczeniu dobre kilka minut aż wreszcie Turek ponownie zabrał głos. – Przepraszam. Za wszystko. –

– Nie, to ja powinnam cię przeprosić tym bardziej za to, co ostatnio powiedziałam. – Özil gwałtownie wciągnął powietrze i zaczął nerwowo wyginać palce. Claudię to odrobinę denerwowało dlatego chwyciła jego dłonie w swoje i lekko je ścisnęła.

– Nie utrzymuję z nią kontaktu. – Gomezówna zmrużyła powieki jakby nie wiedziała o kogo chodzi ale wreszcie skojarzyła, że zapewne mówi o swojej matce. – Ona nigdy nie chciała żebym grał. Zawsze była przeciwna piłce. Nigdy we mnie nie wierzyła, nigdy mnie nie kochała. – Claudia chciała temu wszystkiemu zaprzeczyć, ale Mesut jej nie pozwolił. Kontynuował swoją wypowiedź dalej. – Nigdy nie sądziła, że mi się uda. Chciała żebym robił coś co ma przyszłość, wymyśliła sobie jakąś administrację czy tam architekturę a ja tymczasem marzyłem o grze. Kiedy dostałem szansę by spełnić swoje marzenia nawet się nie zastanawiałem. Wyjechałem bez pożegnania. Ciekawe czy w ogóle zauważyła… – Rzucił kpiąco. Claudia doceniała to jak bardzo się przed nią otwiera. Z ledwością powstrzymywała się by mu nie przerwać. – Wiecznie tylko powtarzała, że chce dla mnie jak najlepiej a ja odnosiłem zupełnie odwrotne wrażenie. –

– Tu jesteś…cie. – Rzucił wyraźnie zaskoczony widokiem Claudii u boku Mesuta owinięty tylko ręcznikiem Khedira. – Nie chciałbym cię wypraszać, ale chciałbym się przebrać i takie tam. Bardzo zależy mi na czasie, musze odebrać Lenę z pracy. –

– W porządku, nie krępuj się. – Odparła blondynka wpatrując się w Mesuta, która w tej chwili wypełnił uśmiech.

– Przepraszam, że byłem taki nie miły. Ja po prostu.. – Podjął już ciszej tak by tylko ona mogła go usłyszeć. No dalej, wyduś to z siebie Özil. Zachęcał się w myślach. – Ja po prostu… –

– A ja przepraszam za tego nadętego turka… –

– Nadętego turka? – Powtórzył po niej po czym parsknął śmiechem zwracając na siebie tym samym na siebie uwagę Khediry który w tej właśnie chwili nie wiedział co ma ze sobą zrobić.

– Jeszcze 5 sekund a zdejmuję ręcznik! – Zagroził Sami

– O nie! Oszczędź mi tego widoku. – Claudia zakryła dłońmi twarz i ruszyła w kierunku drzwi. – Do zobaczenia! – Rzuciła.



a to stanowczo mój ulubiony gif *______* 


na numero-uno-huh.blogspot.com  pojawiła się już 1 xD 
zapraszam też na te-quiero-para-siempre.blogspot.com gdzie można znaleźć prolog i zapoznać się z bohaterami mojego kolejnego opowiadania.

gorąco zachęcam do komentowania i wyrażania swoich opinii. każdy kolejny komentarz to uśmiech na mojej twarzy jak i zachęta do dalszego pisania.

keep calm and love Mesut Özil

buziaki, Klaudia.