- Dzień dobry trenerze, mam już te tłumaczenia o które pan
prosił. – Młoda Gomezówna z wyraźnym uśmiechem wyciągnęła z czerwonej teczki
kilka kartek zapełnionych tekstem i podała je Joachimowi.
- Co? Tak szybko? – Löw nie krył swojego zaskoczenia, tym
bardziej, że poprosił ją o przysługę zaledwie wczoraj po południu. Co prawda
podkreślił, że zależy mu na czasie, ale nie spodziewał się tak szybkiego obrotu
sprawy.
- Dziękuję, jesteś niezastąpiona. –
- Ależ nie ma sprawy, naprawdę. – Claudia machnęła tylko dłonią
w nieco lekceważącym geście. – A, i zapomniałabym. Ma pan pozdrowienia od ojca.
– Löw tylko się uśmiechnął a blondynka żwawym krokiem udała się w kierunku
Neuera, który zaledwie kilka sekund wcześniej rozmawiał o czymś zawzięcie z
trenerem bramkarzy a teraz kładł się na murawie i wykonywał jedno z ćwiczeń.
Claudia kierowała się wprost na niego. Neuer w uroczy sposób skrzywił twarz i
już miał ze śmiechem zawołać coś w stylu „uważaj, bo zdepczesz ósmy cud świata”
ale dziewczyna zatrzymała się jakieś 10 cm przed nim. Widząc jego zdezorientowaną
minę blondynka rzuciła tylko
– Przepraszam, nie zauważyłam pana, panie Neuer. Zapewne
dlatego, że pański szalenie seksowny, zielony strój zlał się z kolorem trawy..
– Oboje parsknęli śmiechem – Jak tam?
Jest stres przed meczem z Francją? – Claudia na moment jakby spoważniała i
uniosła znacząco brwi patrząc na blondyna.
– Trudno powiedzieć. – Odrzekł Manuel wytykając w jej stronę
język. Gomezówna podniosła z trawy leżącą obok jej stopy piłkę, którą odkąd
tylko przyszła, nieświadomie się bawiła tocząc ją po murawie a to jedną a to
drugą nogą, po czym cisnęła nią w stronę bramkarza. Nie, wcale nie zamierzała w
niego trafić. Była to jedna z tak zwanych piłek za plecy, a w tym wypadku
raczej za głowę. Pomyślała, że Manuela bardziej zaboli gdy jej nie złapie, niż
jak dostanie nią po głowie, cóż… kwestii trafienia nią w czułe miejsce jednak
nie rozważała ale może to i lepiej? Bramkarz mógłby jej tego nie wybaczyć.
Neuer cały czas leżąc zupełnie automatycznie wyciągnął ręce do tyłu i bez
problemu złapał piłkę by zaraz ponownie odrzucić ją do dziewczyny. Pogrążeni w
rozmowie o przygotowaniach do czwartkowego meczu i nie tylko nawet nie
zauważyli, że ponawiają czynność tym razem jednak odrobinę to urozmaicając bo
Claudia od czasu do czasu zaczęła posyłać piłkę na boki.
– Od kiedy płacą ci za trenowanie bramkarzy? – Zapytał z
wyraźną wesołością przechodzący obok nich Hummels.
– Robię to charytatywnie. – Odparła Claudia na co Manu
odpowiedział jej śmiechem.
– W takim razie może i mnie mogłabyś potrenować? – Wtrącił się
Götze za co Schweinsteiger szturchnął go w ramię.
— ▪ —
Już miała się zbierać, kiedy jej uwagę przykuł schodzący z
boiska z dziwnym wyrazem twarzy Mesut, a trening przecież jeszcze się nie skończył.
Coś kazało jej iść za nim. Drzwi do szatni jak zwykle były lekko uchylone. Nie
zastanawiała się, czy może wejść. Nie zastanawiała się tez, czy powinna
zapukać. Chciała tylko sprawdzić, czy wszystko w porządku. Mesut siedział na
jednym z siedzeń i pochylony trzymał się za kostkę. Doskonale zdawał sobie
sprawę z obecności młodej Gomezówny, ale nawet na nią nie spojrzał choć bardzo
chciał. Nieudolnie wstał i ruszył w kierunku szafki stojącej po przeciwległej
stronie pomieszczenia, która pełniła funkcję powiększonej apteczki. Claudia
często spotykała się z określeniem „kosmos” jakie chłopcy jej przypisywali i
uznała że mieli rację. Było tam praktycznie wszystko. Mario opowiadał kiedyś,
że natknął się kiedyś na but rozmiar 44. Jak się później okazało był to but Reusa,
który Götze umyślnie przed nim schował. Blondynka uprzedziła Özila. Kucnęła
otwierając dolną szufladę i modląc się by nie znaleźć tam części czyjejś
garderoby. Nie znalazła w niej jednak nic co mogłoby się jej przydać, tylko
kilka bandaży, plastrów i tego podobnych rzeczy. W środkowej znalazła masę
środków przeciwbólowych. Musi być wyżej. Pomyślała wstając.
– Uważaj na… – Mesut nie zdążył dokończyć tego co miał do
powiedzenia bo Claudia uderzyła się w głowę w lekko uchylone drzwiczki górnej
szafki. Z pewnego rodzaju przestrachem patrzył jak łapie się za czoło.
Pokuśtykał w jej stronę po czym kazał jej usiąść. Starał się zorganizować coś
zimnego ale jakoś nie bardzo wiedział skąd ma to wziąć. Otworzył szafkę i wyjął
z niej dwie puszki ze sprayem chłodzącym po czym jedną wręczył dziewczynie.
– Przyłóż, jest w miarę chłodna, może nie będzie guza. –
Usiadł obok niej i potrząsnął swoją puszką po czym skierował jej zawartość na bolącą kostkę. Skrzywił się nieznacznie co nie uszło uwadze Claudii. –
Wyglądasz uroczo z tą puszką przy czole. – Wtrącił a z jego ust wydobył się
cichy śmiech. Blondynka odpowiedziała mu tym samym, po chwili jednak nieco
spochmurniała.
– Nie powinieneś forsować tej nogi. – Dorzuciła w miarę
spokojnie spoglądając prosto w brązowe oczy Mesuta ze śmiałością na jaką nigdy
wcześniej by się nie odważyła, tym bardziej, że dzieliło ich tylko kilka
centymetrów. Tak, strasznie ją irytował ale to było chyba normalne, że się
martwi? Kontuzje były niemiłym aczkolwiek nieodłącznym elementem w życiu
sportowca. Jeśli nigdy nic cię tak naprawdę nie bolało, to znaczy, że nigdy tak
naprawdę nie grałeś – to były słowa Mario, które najbardziej wryły się w pamięć
Claudii. Doskonale wiedziała, że nie zależnie od tego, czy Niemcy wygrają mecz,
czy też nie, cała jedenastka da z siebie wszystko. Sport uczy charakteru, raz
jesteś na górze, a raz na dole – to właśnie wtedy odczuwasz największą
motywację i pragnienie wygranej. Przekraczając linię boiska wstępujesz do
innego, jak gdyby równoległego wymiaru, w którym można się zatracić, jeśli
zapomni się o jednej bardzo ważnej rzeczy. Tak, sport to przede wszystkim krew,
pot, zmęczenie, ciężka praca, poświęcenie, ale i przede wszystkim, dobra
zabawa, która uzależnia, gdzie ważne jest by nie wychodzić przed szereg a nabyć
jakże ważną i cenioną umiejętność współpracy w grupie, obdarzenia się
bezgranicznym zaufaniem.
– A ty nie powinnaś się wtrącać. –
– Po prostu się o ciebie martwię. – Dokończyła odchylając
puszkę od czoła.
– Nie musisz. – Odparł uparcie Mesut choć jej słowa wywołały
u niego coś na miarę wewnętrznej wesołości. Musnął kciukiem jej czoło a drugą
ręką złapał za nadgarstek zmuszając tym samym by nie przerywała. – Przyłóż
jeszcze. – Wpatrywali się w siebie dłuższą chwilę aż wreszcie Özil nie wytrzymał i spuścił wzrok. – Nie
chciałem być opryskliwy. Po prostu piłka to dla mnie wszystko. Nie wiem co bym
zrobił gdybym nie mógł grać. Ja bez piłki przy nodze nie istnieję. – Siedzieli
w milczeniu dobre kilka minut aż wreszcie Turek ponownie zabrał głos. –
Przepraszam. Za wszystko. –
– Nie, to ja powinnam cię przeprosić tym bardziej za to, co
ostatnio powiedziałam. – Özil gwałtownie
wciągnął powietrze i zaczął nerwowo wyginać palce. Claudię to odrobinę
denerwowało dlatego chwyciła jego dłonie w swoje i lekko je ścisnęła.
– Nie utrzymuję z nią kontaktu. – Gomezówna zmrużyła powieki
jakby nie wiedziała o kogo chodzi ale wreszcie skojarzyła, że zapewne mówi o
swojej matce. – Ona nigdy nie chciała żebym grał. Zawsze była przeciwna piłce. Nigdy
we mnie nie wierzyła, nigdy mnie nie kochała. – Claudia chciała temu
wszystkiemu zaprzeczyć, ale Mesut jej nie pozwolił. Kontynuował swoją wypowiedź
dalej. – Nigdy nie sądziła, że mi się uda. Chciała żebym robił coś co ma
przyszłość, wymyśliła sobie jakąś administrację czy tam architekturę a ja
tymczasem marzyłem o grze. Kiedy dostałem szansę by spełnić swoje marzenia
nawet się nie zastanawiałem. Wyjechałem bez pożegnania. Ciekawe czy w ogóle
zauważyła… – Rzucił kpiąco. Claudia doceniała to jak bardzo się przed nią
otwiera. Z ledwością powstrzymywała się by mu nie przerwać. – Wiecznie tylko
powtarzała, że chce dla mnie jak najlepiej a ja odnosiłem zupełnie odwrotne
wrażenie. –
– Tu jesteś…cie. – Rzucił wyraźnie zaskoczony widokiem
Claudii u boku Mesuta owinięty tylko ręcznikiem Khedira. – Nie chciałbym cię
wypraszać, ale chciałbym się przebrać i takie tam. Bardzo zależy mi na czasie,
musze odebrać Lenę z pracy. –
– W porządku, nie krępuj się. – Odparła blondynka wpatrując
się w Mesuta, która w tej chwili wypełnił uśmiech.
– Przepraszam, że byłem taki nie miły. Ja po prostu.. – Podjął
już ciszej tak by tylko ona mogła go usłyszeć. No dalej, wyduś to z siebie Özil. Zachęcał się w myślach. – Ja po prostu…
–
– A ja przepraszam za tego nadętego turka… –
– Nadętego turka? – Powtórzył po niej po czym parsknął
śmiechem zwracając na siebie tym samym na siebie uwagę Khediry który w tej
właśnie chwili nie wiedział co ma ze sobą zrobić.
– Jeszcze 5 sekund a zdejmuję ręcznik! – Zagroził Sami
– O nie! Oszczędź mi tego widoku. – Claudia zakryła dłońmi
twarz i ruszyła w kierunku drzwi. – Do zobaczenia! – Rzuciła.
— ▪ —
a to stanowczo mój ulubiony gif *______*
zapraszam też na te-quiero-para-siempre.blogspot.com gdzie można znaleźć prolog i zapoznać się z bohaterami mojego kolejnego opowiadania.
gorąco zachęcam do komentowania i wyrażania swoich opinii. każdy kolejny komentarz to uśmiech na mojej twarzy jak i zachęta do dalszego pisania.
keep calm and love Mesut Özil ♥
buziaki, Klaudia.