czwartek, 9 maja 2013

Acht - "Nie chce żeby wracał."


Pół roku później.
Jeszcze przed rozpoczęciem nowego sezonu Mesut wyjechał do Madrytu uprzednio kłócąc się z Claudią. Przecież było już tak dobrze, o co poszło tym razem?
Może o to, że chciał aby pojechała z nim i tam rozpoczęli nowe życie, już oficialnie razem? Ale ona nie mogła wyjechać tym bardziej, że Mario w ostatnim czasie nie był – i co gorsza nadal nie jest! – szczery w stosunku do Silvii. Głupia sądziła, że uda jej się wpłynąć na decyzje brata.
Ozil jak zwykle uniósł się honorem porównując ją do swojej matki, która tylko go ograniczała. Nie rozumiał decyzji Gomezówny. Chciał ją mieć przy sobie już na zawsze, ale z kariery w Realu nie mógł zrezygnować. To była dla niego szansa.
Może dlatego, że któregoś dnia prawie nieprzytomnego z bólu Bastiana zniesiono z boiska ponieważ nabawił się ciężkiej kontuzji a ona nie mogła go przecież tak zostawić.. Samego. Już drugi raz. Ze względu na to, co ich kiedyś łączyło.  
Może dlatego, że Madryt kojarzył jej się z ucieczką przed problemami a ona tym razem nie chciała uciekać?
Kto może to wiedzieć?
Po wyjściu ze szpitala – niestety nie tyle o własnych siłach co przy pomocy kul – Schweinsteiger stał się dla Claudii jeszcze większym oparciem. Wyjaśniła mu, dlaczego tak naprawdę wyjechała dodając, że studia to była tylko wymówka. A on, jak to Bastian, przyjął to ze stwierdzeniem, że liczy się tylko to, co jest teraz. 
Claudia była pewna, że go kocha, ale być może nie tak mocno jak on na to zasługuje.
Ale miłość przychodzi z czasem… i może właśnie dlatego zgodziła się za niego wyjść.



– Nie przejmuj się, Mesut w końcu zrozumie i wróci. – Manuel otoczył Claudię ramieniem i pocałował w skroń. Blondynka przechyliła głowę na tyle, by móc na niego spojrzeć. Duże niebieskie oczy wpatrywały w nią z wyczekiwaniem. 
– Chodzi o to, że… Ja nie chcę, żeby On wracał. – Wyszeptała. I w tej chwili ona naprawdę w to wierzyła. Wierzyła, że ułoży sobie życie bez Niego, że wreszcie o Nim zapomni.




Ricardo Kaká właściwie nigdy nie słynął ze swojej spostrzegawczości, ale nawet on zauważył, że z Mesutem już od dłuższego czasu jest coś nie tak. Notorycznie się wyłączał. Ponownie trącił go w ramię, ale ten nawet nie drgnął. Jak widać znowu go nie było, znowu myślami był w Niemczech. Tak, na pewno w Niemczech.

– Myślisz o niej. – Raczej stwierdził niż zapytał.

– Nie wiem o kogo ci kurwa chodzi. – Kaká po dłuższej chwili doczekał się odpowiedzi.

– Jasne. – Prychnął. – Przecież nie jestem ślepy. – Mesut posłał mu kpiące spojrzenie. Co do tego to on miał jednak wątpliwości biorąc pod uwagę to, jak Ricardo ostatnimi czasy „odbierał” jego podania. – Nie zapominaj, że możesz mieć każdą. – Dodał po chwili i mrugnął porozumiewawczo. – Zamierzasz żyć w celibacie? Jesteś wolny, młody, przystojny.. Użalanie się nad sobą to największy błąd jaki możesz w tej sytuacji popełnić. –

Największy błąd w moim życiu? - Mruknął Mesut w odpowiedzi. Zakochałem się. I powiem ci, że to największe gówno, w jakie do tej pory się wpakowałem.

_______________________________________
dość niespodziewany koniec sezonu pierwszego można by rzec. niewykluczone, że blog będzie kiedyś kontynuowany. może właśnie z perspektywy Silvii Meichel? może znowu Claudii? a może dwóch tych bohaterek jednocześnie? zobaczymy. dziękuję za wszystkie komentarze, to było naprawdę motywujące. ;>
teraz można mnie znaleźć na te-quiero-para-siempre.blogspot.com gdzie serdecznie zapraszam. ;>

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Sieben, czyli "I koniecznie pomyśl życzenie!"

Zapewne po to by ją pocałować. Tak, w końcu zebrał się na odwagę, nie chciał już dłużej ukrywać swoich uczuć w stosunku do niej albo zrażać ją kolejnymi uwagami, których pierwotne założenie wcale nie było sarkastyczne ani obraźliwe. Był zazdrosny. Nie chciał oszukiwać samego siebie. Gdy dzieliły ich dosłownie centymetry blondynka odsunęła się od niego a jej wzrok podążył za przeciskającą się przez tłum w kierunku wyjścia Silvią. Może chciała tylko odetchnąć świeżym powietrzem, a może w ogóle wyjść? I to bez pożegnania… Claudia nie była w stanie tego określić, coś kazało jej iść za nią. Uniosła głowę by móc spojrzeć prosto w pełne zrozumienia brązowe oczy Mesuta. Odsunął się od niej a ona wydusiła z siebie krótkie, niezręczne „przepraszam” na co kąciki ust Ozila nieco się uniosły tworząc tym samym zalążek uśmiechu. Cholera nie, nie odepchnęła go, po prostu musi najpierw sprawdzić co z Silvią a potem…
Chwycił jej dłoń, była taka delikatna i znacznie mniejsza niż jego. Ścisnął ją jakby chciał tym drobnym gestem dodać jej otuchy.  Nie chciał by znowu mu się wymknęła. Poszedł razem z nią a ona mu na to pozwoliła.
– Silvia, zaczekaj! – Młoda Gomezówna starała się przekrzyczeć muzykę ale jej przyjaciółka nie zareagowała.
Natknęli się na Meichel przed klubem. Brunetka drżącymi rękoma wyjmowała papierosa z paczki.
– Macie ogień? – Wyrzuciła z siebie obojętnie.
– Silvia, przecież ty nie palisz! – Claudia właściwie wyrwała jej papierosa z ręki a potem cisnęła nim do kosza. – Zamierzasz karmić raka? Może jeśli już koniecznie musisz mieć jakieś zwierzątko to powinnaś pomyśleć o kupieniu sobie kota? – Rzuciła ironicznie a potem posłała jej spojrzenie w stylu „czy coś się stało?” Mesut wrócił do środka by mogły spokojnie porozmawiać.
– Nic, po prostu wyobrażam sobie Bóg wie co. – Westchnęła. – Tylko popsułam ci wieczór.. –
– Nie przesadzaj, chodź na tort. Mam nadzieję, że nie będzie pojedynczych świeczek w przeciwnym razie biorąc pod uwagę ich ilość już możemy czuć się oślepione. – Rzuciła wesoło po czym objęła przyjaciółkę ramieniem i wróciły do klubu.

Chwycił ją za łokieć i poprowadził w kierunku mniej zatłoczonej części lokalu.
– Czy mogłabyś się od niego odczepić? – Warknął – Nie widzisz, że jest zajęty? Dobrze ci radzę, lepiej od razu zakwalifikuj go do grupki tych mężczyzn z etykietkami „niedostępny”! –
„Jeszcze zobaczymy” Pomyślała i się roześmiała. I to tak bezczelnie. Była już mocno wstawiona dlatego nie był pewien czy sens jego słów całkowicie do niej dotarł.
– Dobrze, tato. – Zachwiała się i wpadła wprost w jego ramiona akurat wtedy gdy Claudia i Silvia weszły do środka.

Jakiś czas po północy przyszedł czas na tort urodzinowy Mesuta. Potem już chyba nikt nie byłby w stanie go zjeść. Impreza już mocno się rozkręciła. Kiedy zobaczyła zapaloną świeczkę w postaci dwóch cyfr aż się zdziwiła, że mimo tak wysokiego stężenia alkoholu w wydychanym powietrzu przy zapalaniu nic nie wybuchło ani się nie zapaliło. Fakt, faktem nikt nie wylewał za kołnierz a szczególnie Ramos i Ronaldo którzy przyjechali z Madrytu na urodziny przyjaciela. To właśnie owa dwójka nakręcała całą imprezę a raczej mobilizowała do działania wszystkich gości słynnym „no z nami się nie napijesz?” dlatego wszyscy z trudem trzymało się na nogach. Taki urok imprez można by rzec.
– No już, zdmuchnijże tą świeczkę bo mnie w oczy razi. – Marudził autentycznie zasłaniający oczy ręką, opierający się o Muellera i  tym samym zachowujący jako taką równowagę Hummels.
– I koniecznie pomyśl życzenie! – Dorzucił Casillas a Schweinsteiger zauważył, że Ozil wpatruje się prosto w stojącą obok niego Claudię. A może mu się tylko wydawało?  Mesut zdmuchnął świeczkę a ci, którzy byli jeszcze w stanie zaczęli bić brawo.


– A teraz idziemy na jednego! – Zawył Ronaldo triumfalnie wymachując talerzem z kawałkiem tortu po czym zagarnął Ramosa i usiedli przy stoliku. Hummels przyszedł właśnie dolać kolegom ale oni już spali… z twarzą w torcie.
Mesut wymierzył widelczyk z kawałkiem tortu w stronę Claudii ale ta tylko pokręciła głową.
– No mojego tortu nie spróbujesz? –
To były ostatnie słowa jakie pamięta bo po południu obudziła się już w objęciach Schweinsteigera.

piątek, 19 kwietnia 2013

Sechs, czyli "Nie, Justin Bieber."

Claudia z wyraźnym opóźnieniem otworzyła drzwi a jej oczom ukazała się sylwetka wysokiego blondyna, tyle, że… stał tyłem. Zapewne miał już dość czekania i zniecierpliwiony postanowił odejść wnioskując, że nikogo nie ma w domu. Mężczyzna odwrócił się a Claudia rozpoznała w nim starszego brata Bastiana. 
– Tobias?! – Odezwała się wreszcie nieco zaskoczonym tonem poprawiając sercowaty dekolt czarnej sukienki, która kupiła specjalnie na tę okazję.
– Hej. – Rzucił żywo starszy Schweinsteiger i przywitał się z blondynką buziakiem policzek.– Świetnie wyglądasz. – Dodał po chwili nadal lustrując ją spojrzeniem po czym nonszalancko przewiesił sobie marynarkę przez ramię i oparł się o framugę drzwi. – Jeśli skusisz się jednak na tego mądrzejszego ze Schweinsteigerów, to wiesz gdzie mnie szukać. – Mrugnął, a po czym zaśmiał się ze swojego żartu. 
– Wejdziesz? – Blondynka zachęcającym gestem wskazała w głąb mieszkania, ale Tobias tylko pokręcił głową. 
– Nie tym razem, mam nadzieję, że jesteś już gotowa. Porywam cię. – Claudia zmrużyła lekko oczy posyłając swojemu rozmówcy pytające spojrzenie, ale on tylko wzruszył ramionami.
– Nastąpiła mała zmiana planów. – Odparł krótko kiedy dziewczyna sprawdzała zawartość torebki. Jak zwykle nie było w niej telefonu, który za każdym razem znajdował się w najmniej spodziewanym miejscu. Dzisiaj jednak nie będzie jej potrzebny. Stwierdziła. Więc nie warto zawracac sobie nim głowy. Tobias z uśmiechem pomógł jej założyć płaszcz po czym opuścili mieszkanie i udali się w stronę parkingu. Claudia nie znała się na samochodach, ale ten zrobił wrażenie nawet na niej. Musiał wydać na niego fortunę. Pomyślała a kiedy Schweinsteiger otworzył jej drzwi zajęła miejsce pasażera. 
– Naprawdę cieszę się, że wróciłaś. Bastian naprawdę odżył. – Powiedział spoglądając kątem oka na Claudię a ona poczuła się nieco dziwnie. Większość drogi przejechali w milczeniu. Gdy wreszcie dojechali do celu blondynka oniemiała. Stali przed jednym z miejscowych klubów podziwiając kolorowe neony. 
– Robi wrażenie, prawda? – Claudia tylko kiwnęła głową. Jej wzrok przeniósł się na drzwi wejściowe a konkretniej na tabliczkę z napisem „impreza zamknięta”.
– Nic nie rozumiem, przecież mieliśmy tylko zjeść kolację w restauracji… –
– Mówiłem, mała zmiana planów. – Tobias uśmiechnął się tajemniczo i otworzył przed nią drzwi. Jakiś człowiek odebrał od nich wierzchnie ubrania by za chwili wskazać im główną salę.
 – Czy będę jeszcze panu potrzebny?  –  Mężczyzna zwrócił się do Tobiasa a ten tylko pokręcił głową.
 – To twój klub? Wow. – Wyrwało jej się a kiedy ktoś zapalił światło zdała sobie sprawę, że otacza ją tłum gości. Gości, których w większości praktycznie nie zna. 
– Wszystkiego najlepszego mała! – Krzyknął Manuel z tym swoim charakterystycznym, zaraźliwym uśmiechem Manuel po czym uniósł ją do góry tak, że znajdowała się teraz kilkanaście centymetrów nad błyszczącą w świetle reflektorów podłogą. 
– I przede wszystkim miłości. – Wtrąciła się Kathrin a gdy blondynka stała już pewnie na nogach uściskała przyjaciółkę szepcząc jej do ucha „a ty zawsze swoje”. 

– A tak w ogóle może mi ktoś to wszystko wytłumaczyć? – Rzuciła odrobinę zdezorientowana Claudia spoglądając na otaczającą ją grupkę przyjaciół.
– Szykowały się dwie imprezy a my.. – Zaczął Mario, ale przerwał mu Thomas.
– Nie wiedzieliśmy czy będziemy wystarczająco trzeźwi by dotrzeć na tę drugą… 
– więc postanowiliśmy połączyć je w jedną. – Dokończyła Silvia mocno rozbawionym tonem przez słowa Muellera. Claudia spojrzała w kierunku baru gdzie stał Mesut pogrążony w żywej rozmowie z dwoma kobietami. O ile się orientowała jedna z nich miała na imię Carina. Kiedy Ozil odwrócił się ich oczy na moment się spotkały. Faktycznie, 15. 10. będzie już za niespełna kilka godzin. Pomyślała.
– I że tez nikt z was nie pisnął ani słowem! – Blondynka z niedowierzaniem pokręciła głowa patrząc kolejno to na Bastiana, to na swojego brata i na jego narzeczoną. A przecież widzieli się dzisiaj i to nie raz. 
– Bo to wszystko wyszło tak spontanicznie. – Wtrąciła się Lisa jednoczesnie uciszając Thomasa który z łobuzerskim uśmiechem szeptał jej coś na ucho. Młoda Gomezówna już miała jakoś to skomentować ale zrezygnowała ponieważ ktoś pogłośnił muzykę. 


Bastian już od dłuższego czasu mierzył Claudię spojrzeniem. Kiedy pojawiła się w towarzystwie jego brata poczuł lekkie ukłucie zazdrości ale szybko przywołał się do porządku. Niby co sobie wyobrażał? Minęło tyle czasu. Czuł, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej ale coś, jakaś niewytłumaczalna siła przyciągała go do tej dziewczyny. Zupełnie jakby byli przeciwnymi biegunami tego samego magnesu. Dlaczego tak naprawdę wyjechała? Dlaczego odcięła go od siebie? Dlaczego nie chciała by pojechał z nią? Nie wiedział.. i już chyba nie chciał się dowiedzieć. To tylko przeszłość która i tak już teraz nic nie znaczy. Wyciągnął dłoń w kierunku blondynki a kiedy ta ją pochwyciła uśmiechnął się jeszcze szerzej. Czy to wszystko da się jeszcze odbudować? Pomyślał prowadząc ją w głąb sali. Oby. Oparł jej ręce na swoich ramionach i mocniej objął ją w talii. Lubił patrzeć na jej twarz. Przywodziła tyle wesołych wspomnień. Rozumieli się niemal bez słów. Wystarczyło jedno zdawkowe spojrzenie, jeden uśmiech i wypowiedziane na głos „a pamiętasz kiedy” aby oboje zanosili się śmiechem. W takich dniach jak ten Bastian zastanawiał się co by było gdyby wtedy po kontuzji Mario nie wpadli na siebie w szpitalu. Czy nigdy by się nie poznali? 


Ozil położył na moment rękę na ramieniu Khediry rzucając przy tym zapewne jakiś wesoły komentarz ponieważ Sami i Lena parsknęli śmiechem po czym ruszył w kierunku tańczących par.

– Odbijamy. – Rzucił pewnym siebie tonem spoglądając przez chwile na Bastiana, który najwyraźniej nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Odsunął się jednak i udał się w kierunku baru, gdzie stało kilka młodych dziewczyn.

– O Bożeee! Baaastian Schweinsteeeiger?!?!?! – Prawie wypiszczała jedna z nich zwracając na siebie uwagę pozostałych gości. Bastian jednak był obojętny na to wszystko. Jak gdyby nigdy nic uniósł dłoń by w ten czarujący sposób móc poprawić uroczą, krótką, niewidzialną w jego wydaniu, blond grzywkę i uśmiechając się w nieco głupkowaty sposób odparł: 

– Nie, Justin Bieber.. – po czym wycelował oba wskazujące palce w stronę dziewczyn. 

Nie zdążył już nic powiedzieć bo właśnie zauważył, że Mesut nachylił się nad Claudią by…





no właśnie, po co? 

informuję, że jak zwykle równolegle pojawiły się posty na 

kogo spotka Ana i czy zechce kontynuować tę znajomość? 
co wydarzy się na boisku i jak z tym wszystkim poradzi sobie młoda Zidane'ówna? 
odpowiedzi na te i inne pytania zapewne znajdziecie własnie tam. albo i nie.. zresztą sami się przekonajcie. 

PS. kurczę, Sarcia, jeśli jakimś cudem to czytasz, to wiedz, że bardzo tęsknimy za Tobą z dziewczynami i chcemy, żebyś jak najszybciej wróciła. daj jakiś znak, że żyjesz. :P

xoxo

niedziela, 7 kwietnia 2013

Fünf, czyli "Przepraszam za tego nadętego Turka."


- Dzień dobry trenerze, mam już te tłumaczenia o które pan prosił. – Młoda Gomezówna z wyraźnym uśmiechem wyciągnęła z czerwonej teczki kilka kartek zapełnionych tekstem i podała je Joachimowi.

- Co? Tak szybko? – Löw nie krył swojego zaskoczenia, tym bardziej, że poprosił ją o przysługę zaledwie wczoraj po południu. Co prawda podkreślił, że zależy mu na czasie, ale nie spodziewał się tak szybkiego obrotu sprawy.

- Dziękuję, jesteś niezastąpiona. –

- Ależ nie ma sprawy, naprawdę. – Claudia machnęła tylko dłonią w nieco lekceważącym geście. – A, i zapomniałabym. Ma pan pozdrowienia od ojca. – Löw tylko się uśmiechnął a blondynka żwawym krokiem udała się w kierunku Neuera, który zaledwie kilka sekund wcześniej rozmawiał o czymś zawzięcie z trenerem bramkarzy a teraz kładł się na murawie i wykonywał jedno z ćwiczeń. Claudia kierowała się wprost na niego. Neuer w uroczy sposób skrzywił twarz i już miał ze śmiechem zawołać coś w stylu „uważaj, bo zdepczesz ósmy cud świata” ale dziewczyna zatrzymała się jakieś 10 cm przed nim. Widząc jego zdezorientowaną minę blondynka rzuciła tylko


– Przepraszam, nie zauważyłam pana, panie Neuer. Zapewne dlatego, że pański szalenie seksowny, zielony strój zlał się z kolorem trawy.. –  Oboje parsknęli śmiechem – Jak tam? Jest stres przed meczem z Francją? – Claudia na moment jakby spoważniała i uniosła znacząco brwi patrząc na blondyna.

– Trudno powiedzieć. – Odrzekł Manuel wytykając w jej stronę język. Gomezówna podniosła z trawy leżącą obok jej stopy piłkę, którą odkąd tylko przyszła, nieświadomie się bawiła tocząc ją po murawie a to jedną a to drugą nogą, po czym cisnęła nią w stronę bramkarza. Nie, wcale nie zamierzała w niego trafić. Była to jedna z tak zwanych piłek za plecy, a w tym wypadku raczej za głowę. Pomyślała, że Manuela bardziej zaboli gdy jej nie złapie, niż jak dostanie nią po głowie, cóż… kwestii trafienia nią w czułe miejsce jednak nie rozważała ale może to i lepiej? Bramkarz mógłby jej tego nie wybaczyć. Neuer cały czas leżąc zupełnie automatycznie wyciągnął ręce do tyłu i bez problemu złapał piłkę by zaraz ponownie odrzucić ją do dziewczyny. Pogrążeni w rozmowie o przygotowaniach do czwartkowego meczu i nie tylko nawet nie zauważyli, że ponawiają czynność tym razem jednak odrobinę to urozmaicając bo Claudia od czasu do czasu zaczęła posyłać piłkę na boki.

– Od kiedy płacą ci za trenowanie bramkarzy? – Zapytał z wyraźną wesołością przechodzący obok nich Hummels.

– Robię to charytatywnie. – Odparła Claudia na co Manu odpowiedział jej śmiechem.

– W takim razie może i mnie mogłabyś potrenować? – Wtrącił się Götze za co Schweinsteiger szturchnął go w ramię.


Już miała się zbierać, kiedy jej uwagę przykuł schodzący z boiska z dziwnym wyrazem twarzy Mesut, a trening przecież jeszcze się nie skończył. Coś kazało jej iść za nim. Drzwi do szatni jak zwykle były lekko uchylone. Nie zastanawiała się, czy może wejść. Nie zastanawiała się tez, czy powinna zapukać. Chciała tylko sprawdzić, czy wszystko w porządku. Mesut siedział na jednym z siedzeń i pochylony trzymał się za kostkę. Doskonale zdawał sobie sprawę z obecności młodej Gomezówny, ale nawet na nią nie spojrzał choć bardzo chciał. Nieudolnie wstał i ruszył w kierunku szafki stojącej po przeciwległej stronie pomieszczenia, która pełniła funkcję powiększonej apteczki. Claudia często spotykała się z określeniem „kosmos” jakie chłopcy jej przypisywali i uznała że mieli rację. Było tam praktycznie wszystko. Mario opowiadał kiedyś, że natknął się kiedyś na but rozmiar 44. Jak się później okazało był to but Reusa, który Götze umyślnie przed nim schował. Blondynka uprzedziła Özila. Kucnęła otwierając dolną szufladę i modląc się by nie znaleźć tam części czyjejś garderoby. Nie znalazła w niej jednak nic co mogłoby się jej przydać, tylko kilka bandaży, plastrów i tego podobnych rzeczy. W środkowej znalazła masę środków przeciwbólowych. Musi być wyżej. Pomyślała wstając. 

– Uważaj na… – Mesut nie zdążył dokończyć tego co miał do powiedzenia bo Claudia uderzyła się w głowę w lekko uchylone drzwiczki górnej szafki. Z pewnego rodzaju przestrachem patrzył jak łapie się za czoło. Pokuśtykał w jej stronę po czym kazał jej usiąść. Starał się zorganizować coś zimnego ale jakoś nie bardzo wiedział skąd ma to wziąć. Otworzył szafkę i wyjął z niej dwie puszki ze sprayem chłodzącym po czym jedną wręczył dziewczynie.

– Przyłóż, jest w miarę chłodna, może nie będzie guza. – Usiadł obok niej i potrząsnął swoją puszką po czym skierował jej zawartość na bolącą kostkę. Skrzywił się nieznacznie co nie uszło uwadze Claudii. – Wyglądasz uroczo z tą puszką przy czole. – Wtrącił a z jego ust wydobył się cichy śmiech. Blondynka odpowiedziała mu tym samym, po chwili jednak nieco spochmurniała. 

– Nie powinieneś forsować tej nogi. – Dorzuciła w miarę spokojnie spoglądając prosto w brązowe oczy Mesuta ze śmiałością na jaką nigdy wcześniej by się nie odważyła, tym bardziej, że dzieliło ich tylko kilka centymetrów. Tak, strasznie ją irytował ale to było chyba normalne, że się martwi? Kontuzje były niemiłym aczkolwiek nieodłącznym elementem w życiu sportowca. Jeśli nigdy nic cię tak naprawdę nie bolało, to znaczy, że nigdy tak naprawdę nie grałeś – to były słowa Mario, które najbardziej wryły się w pamięć Claudii. Doskonale wiedziała, że nie zależnie od tego, czy Niemcy wygrają mecz, czy też nie, cała jedenastka da z siebie wszystko. Sport uczy charakteru, raz jesteś na górze, a raz na dole – to właśnie wtedy odczuwasz największą motywację i pragnienie wygranej. Przekraczając linię boiska wstępujesz do innego, jak gdyby równoległego wymiaru, w którym można się zatracić, jeśli zapomni się o jednej bardzo ważnej rzeczy. Tak, sport to przede wszystkim krew, pot, zmęczenie, ciężka praca, poświęcenie, ale i przede wszystkim, dobra zabawa, która uzależnia, gdzie ważne jest by nie wychodzić przed szereg a nabyć jakże ważną i cenioną umiejętność współpracy w grupie, obdarzenia się bezgranicznym zaufaniem.

– A ty nie powinnaś się wtrącać. –

– Po prostu się o ciebie martwię. – Dokończyła odchylając puszkę od czoła.

– Nie musisz. – Odparł uparcie Mesut choć jej słowa wywołały u niego coś na miarę wewnętrznej wesołości. Musnął kciukiem jej czoło a drugą ręką złapał za nadgarstek zmuszając tym samym by nie przerywała. – Przyłóż jeszcze. – Wpatrywali się w siebie dłuższą chwilę aż wreszcie Özil nie wytrzymał i spuścił wzrok. – Nie chciałem być opryskliwy. Po prostu piłka to dla mnie wszystko. Nie wiem co bym zrobił gdybym nie mógł grać. Ja bez piłki przy nodze nie istnieję. – Siedzieli w milczeniu dobre kilka minut aż wreszcie Turek ponownie zabrał głos. – Przepraszam. Za wszystko. –

– Nie, to ja powinnam cię przeprosić tym bardziej za to, co ostatnio powiedziałam. – Özil gwałtownie wciągnął powietrze i zaczął nerwowo wyginać palce. Claudię to odrobinę denerwowało dlatego chwyciła jego dłonie w swoje i lekko je ścisnęła.

– Nie utrzymuję z nią kontaktu. – Gomezówna zmrużyła powieki jakby nie wiedziała o kogo chodzi ale wreszcie skojarzyła, że zapewne mówi o swojej matce. – Ona nigdy nie chciała żebym grał. Zawsze była przeciwna piłce. Nigdy we mnie nie wierzyła, nigdy mnie nie kochała. – Claudia chciała temu wszystkiemu zaprzeczyć, ale Mesut jej nie pozwolił. Kontynuował swoją wypowiedź dalej. – Nigdy nie sądziła, że mi się uda. Chciała żebym robił coś co ma przyszłość, wymyśliła sobie jakąś administrację czy tam architekturę a ja tymczasem marzyłem o grze. Kiedy dostałem szansę by spełnić swoje marzenia nawet się nie zastanawiałem. Wyjechałem bez pożegnania. Ciekawe czy w ogóle zauważyła… – Rzucił kpiąco. Claudia doceniała to jak bardzo się przed nią otwiera. Z ledwością powstrzymywała się by mu nie przerwać. – Wiecznie tylko powtarzała, że chce dla mnie jak najlepiej a ja odnosiłem zupełnie odwrotne wrażenie. –

– Tu jesteś…cie. – Rzucił wyraźnie zaskoczony widokiem Claudii u boku Mesuta owinięty tylko ręcznikiem Khedira. – Nie chciałbym cię wypraszać, ale chciałbym się przebrać i takie tam. Bardzo zależy mi na czasie, musze odebrać Lenę z pracy. –

– W porządku, nie krępuj się. – Odparła blondynka wpatrując się w Mesuta, która w tej chwili wypełnił uśmiech.

– Przepraszam, że byłem taki nie miły. Ja po prostu.. – Podjął już ciszej tak by tylko ona mogła go usłyszeć. No dalej, wyduś to z siebie Özil. Zachęcał się w myślach. – Ja po prostu… –

– A ja przepraszam za tego nadętego turka… –

– Nadętego turka? – Powtórzył po niej po czym parsknął śmiechem zwracając na siebie tym samym na siebie uwagę Khediry który w tej właśnie chwili nie wiedział co ma ze sobą zrobić.

– Jeszcze 5 sekund a zdejmuję ręcznik! – Zagroził Sami

– O nie! Oszczędź mi tego widoku. – Claudia zakryła dłońmi twarz i ruszyła w kierunku drzwi. – Do zobaczenia! – Rzuciła.



a to stanowczo mój ulubiony gif *______* 


na numero-uno-huh.blogspot.com  pojawiła się już 1 xD 
zapraszam też na te-quiero-para-siempre.blogspot.com gdzie można znaleźć prolog i zapoznać się z bohaterami mojego kolejnego opowiadania.

gorąco zachęcam do komentowania i wyrażania swoich opinii. każdy kolejny komentarz to uśmiech na mojej twarzy jak i zachęta do dalszego pisania.

keep calm and love Mesut Özil

buziaki, Klaudia.

piątek, 29 marca 2013

Vier, czyli wielki powrót gorącej Hiszpanki.

– Jest nieznośny! Czasami mam ochotę go udusić! Co z tego, że poszłabym siedzieć?! Przynajmniej przyczyniłabym się jakoś dla ludzkości! Co on sobie w ogóle wyobraża?! Współczuję jego matce, naprawdę! Nie mam pojęcia jak ona z nim wytrzymywała przez te wszystkie lata.. Ta kobieta musiała mieć nerwy ze stali! – Wyrzucała z siebie rozzłoszczona Claudia, nie do końca  zastanawiając się nad sensem swoich słów i przesadnie przy tym gestykulując. Była tak zła, na Özila, że musiała się komuś wygadać. Tym razem padło na rezolutną Kathrin, która w tej chwili nie bardzo wiedziała jak ma się zachować, nigdy bowiem nie przypuszczała, że te głupie żarty czy jakkolwiek by nazwać to, co się między nimi działo, zrobi na niej jakieś szczególne wrażenie, a tym bardziej doprowadzi do takiego stanu. Özil musiał nieźle namieszać. W tej chwili Gilch w głębi duszy cieszyła się, że spędzając czas w swoim zakładzie fryzjerskim nie musiała brać udziału w tej całej scysji. Krótkowłosa brunetka starała się za wszelką cenę uspokoić przyjaciółkę -czy nerwy kiedykolwiek przyniosły komuś coś dobrego?- ale młoda Gomezówna nie dawała jej dojść do słowa.
– Kathrin, co jest? – Spytała blondynka, kiedy zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak. Gilch w jej odczuciu wręcz zamarła w bezruchu. Claudia dotknęła jej ramienia i lekko potrząsnęła.
– Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – Kathrin pokiwała głową jednocześnie wpatrując się w coś za plecami blondynki. Albo kogoś. Pomyślała Claudia.
– Cholera. – Wymsknęło się jej a kiedy obróciła się ujrzała za sobą Samiego i wychodzącego już Mesuta. Khedira nawet nie zamierzał go zatrzymywać.
– Tym razem przegięłaś. I dobrze ci radzę, lepiej trzymaj się od niego z daleka, bo w przeciwnym razie będę musiał być nie miły. – Rzucił spokojnie Khedira kręcąc głową na boki jakby nie dowierzał temu co się stało, ale w jego oczach wyraźnie malowała się złość. 
– Przecież nic takiego nie powiedziałam, o co mu chodzi? – Zdezorientowana Claudia spojrzała na Kathrin ale ta tylko wzruszyła ramionami. – Nie mogłaś mi jakoś powiedzieć, że Mesut wszystko słyszy? –
– Próbowałam, gdybyś tyle nie gadała to… –
Claudia już nie słuchała co mówiła przyjaciółka. Poczuła się tak, jak gdyby ktoś wyłączył dźwięk z jej otoczenia. Czuła się głupio. Bardzo głupio. Jak dotąd myślała, że sytuacje kiedy ktoś o kim rozmawiasz, o kim wyrażasz się w jakiś sposób nie pochlebnie stoi za Tobą i wszystko słyszy dzieją się tylko w głupich komediach.
A co jeśli przyszedł przeprosić? Pomyślała, choć mimo wszystko nie chciało jej się jakoś w to wierzyć.


 – Ikeeer, czeeeść. – Odezwała się Claudia i to pierwszy raz od kilku dni z wyraźną wesołością przejawiającą się nie tylko w jej głosie, ale i niebieskich oczach, które teraz wydawały się wręcz błyszczeć z podekscytowania na widok starego przyjaciela. Pomachała do ekranu. Na jej usta od razu cisnął się ten charakterystyczny uśmiech. – Dobrze wyglądasz. – Podjęła. – Przepraszam, że nie odzywałam się wcześniej, ale nie chciałam robić jeszcze większego zamieszania, tym bardziej po między tobą a Sarą. – Miała na myśli sytuację ze zdjęciami, które w ostatnim czasie obiegły świat z etykietką domniemanego romansu. Casillas tylko machnął lekceważąco dłonią.  
– Nie przejmuj się, Sarcia trochę się pozłościła, ale wszystko jest już w porządku. – Tak naprawdę nie odzywała się do niego przez tydzień co tłumaczyła nagłym natłokiem obowiązków. Zapewne chciała go jakoś ukarać za to co się stało, ale przecież on nie zrobił nic złego. Pochlebiało mu, że taka kobieta jak ona jest o niego zazdrosna lecz powoli zaczynało mu to przeszkadzać. Wszystko ma przecież swoje granice, prawda? Tym bardziej, że była zazdrosna o C l a u d i ę co było absurdalne. Iker wcale nie zamierzał rezygnować z długoletniej przyjaźni tylko po to, by spełnić kaprysy swojej narzeczonej.
  To mnie uspokoiłeś. Przyznam, że trochę się bałam, zważywszy na to, że starcia z nią mogłabym raczej nie przeżyć, a jeśli nawet, to obawiam się, że potem nawet Mario nie zdołałby mnie pozbierać do kupy. – Zaśmiała się wesoło. Iker tak lubił ten dźwięk ponieważ kojarzył mu się z tymi wszystkimi młodzieńczymi latami i beztroskimi wakacjami spędzonymi głównie na plaży w Hiszpanii razem w jej towarzystwie. Czas płynął nie ubłaganie a oni robili się coraz starsi. Czasami żałował, że teraz gdy zrobi coś głupiego nie dostanie od niej po głowie jedną z łopatek do piasku, albo piłką do siatkówki. Chociaż kto wie? Uśmiechnął się do siebie w myślach.
– Słuchaj, bo właściwie mam takie pytanie. Ty znasz Özila, prawda? Gracie razem w Realu.. –
Bramkarz poruszył brwiami jakby starał się domyśleć o co może chodzić Claudii po czym zniknął na moment z zasięgu jej wzroku. Obserwując ekran blondynka zauważyła, że prawdopodobnie jej przyjaciel się przemieszcza. I tak też było. Casillas usiadł na fotelu i oparł się wygodnie o jego oparcie kładąc laptopa na kolanach.
– No tak, a ty nie? – Zapytał wyraźnie zaintrygowany jednocześnie starając się odnaleźć jakieś drugie, ukryte znaczenie jej pytania. – Dlaczego w ogóle pytasz? –
– Przygotowuję się do wywiadu. – Skłamała. To było pierwsze co jej przyszło do głowy, poza tym, nie miała teraz czasu, by na poczekaniu wymyślić coś równie wiarygodnego. – Chciałabym po prostu poznać wersję kogoś z Realu Madryt, rozumiesz? –
– A więc co konkretnie cię interesuje? –
– Czy wiesz cokolwiek na temat jego rodziny, rodziców? – Zapytała otwarcie na co Iker wyraźnie spochmurniał, a może tylko jej się wydawało?
– Nie wiem, czy powinienem o tym mówić. – Przejechał dłonią po kilkudniowym zaroście. Wyglądał tak, jakby bił się z myślami.  – No dobrze… – Dodał po dłuższej chwili. – Właściwie to wiem tylko tyle, że nie utrzymuje z nimi kontaktu. To jakiś długoletni konflikt, ale naprawdę nie wiem o co poszło.. Mesut unika tego tematu jak ognia. –
– Khedira będzie wiedział… – Szepnęła Claudia pod nosem co też nie uszło uwadze jej przyjaciela. – Eee, wiesz co.. musze lecieć. Do zobaczenia! Kocham cię, pa. – Posłała mu buziaki po czym zamknęła ekran laptopa i ruszyła na dół by zrobić sobie coś do picia. Czuła się źle, ponieważ nie mogła być do końca szczera z Ikerem a dotąd nie mieli przed sobą żadnych tajemnic. Miała wyrzuty sumienia, że okłamała go dwa razy w przeciągu kilkuminutowej rozmowy. No dobrze, nie okłamała, tylko po prostu nie powiedziała wszystkiego. Próbowała się jakoś przed sobą usprawiedliwić ale i tak czuła się z tym okropnie. W każdym razie już nigdy nic podobnego nie będzie mieć miejsca. Postanowiła uroczycie.
Khedira rzeczywiście może coś wiedzieć, ale przecież jej nie powie. Zawsze był do niej zdystansowany, ale teraz to ona spieprzyła sprawę. Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk komórki przez co zawracając o mało co nie przewróciła się o jeden ze stopni. Chwyciła telefon po czym spoglądając na ekran zauważyła na nim imię Schweinsteigera. Odebrała bez zastanowienia.
– Hej, jesteś już gotowa?  Będę u ciebie za pół godziny. – Gotowa? Co?! Na co? Zmarszczyła brwi usilnie starając się przypomnieć sobie o co chodzi. Cholera! No tak! Zapomniała o dzisiejszym meczu.
– Tak, prawiee… – Wyjąkała. – Nie musisz się śpieszyć. Jak by co. – Dodała otwierając drzwi łazienki i rozpinając guziki dżinsów. – Pa. – Rzuciła zdawkowo po czym odrzuciła telefon z powrotem na łóżko i zaliczyła „wielkie wejście” do łazienki prawie przewracając się z pośpiechu o nie do końca zdjęte spodnie i na dodatek siłując się z bluzką która jakimś dziwnym trafem zaczepiła się o spinkę od włosów i nie chciała zejść z jej głowy uniemożliwiając widoczność. – Cholera! Nie zdążę! –


Blondynka wpatrywała się przez chwilę w rozemocjonowaną twarz Silvii, która wciąż przeżywała wczorajszy wieczór spędzony w towarzystwie Mario i dzieliła się z nią każdym najdrobniejszym nawet szczegółem.
– Wiesz? Myślałam, że po tym, jak przyjmę jego oświadczyny przestanie się starać, wpadniemy w rutynę, rozumiesz.. a tu taka niespodzianka.. naprawdę, jestem mile zaskoczona. –
– Proszę cię, przecież to nie jakiś tam narcystyczny piłkarzyna, tylko mój brat. Teraz doceń to, ile pracy włożyłam w to, by go wychować. – Z ust Claudii wydobył się dźwięczny śmiech zwracający uwagę pozostałych kibiców zajmujących miejsca obok. Po chwili jednak dziewczynie nie było już tak wesoło. Uśmiech, który rozjaśniał jej twarz znikł a zastąpił go zamyślony wyraz. Meichel zdała sobie sprawę, że jej najlepsza przyjaciółka, przyszła szwagierka wpatruje się świadomie, bądź też nie, w plecy wysokiego blondyna stojącego po przeciwległej stronie hali w towarzystwie młodego Gomeza i kilku kluczowych zawodników z koszykarskiej drużyny Bayernu Monachium, którzy już za nie całe 20 minut mieli pokazać na co ich stać w starciu z graczami ALBA Berlin.
– Myślisz, że Bastian może potraktować dzisiejsze wyjście jak coś w rodzaju podwójnej randki? – Spytała cicho po czym ponownie  przeniosła spojrzenie swoich niebieskich oczu na narzeczoną brata, która nie śpieszyła się zbytnio z odpowiedzią. Miała dylemat. Być szczerą w stosunku do Claudii czy też nie? Wybrała ten pierwszy wariant wiedząc jakie to jest dla niej ważne.
– Obawiam się, że tak. – Powiedziała w końcu na co młoda Gomezówna odpowiedziała jej cichym westchnieniem.
– I tego się właśnie się obawiałam. – Może powinna była odmówić?
– Nie rozumiem dlaczego. – Wtrąciła odważnie Silvia. Wyraźnie do siebie pasujecie. Nie wydaje mi się, żeby to uczucie wygasło, nawet po twoim wyjeździe, no.. przynajmniej ze strony Bastiana. –
– Najwyraźniej będę musiała nieco ukrócić nasze kontakty. Nie chcę go niepotrzebnie ranić. To naprawdę świetny kumpel, ale.. tylko tyle. I chcę by tak zostało. Zresztą Bastian nie wie o.. – Nie musiała kończyć bo Silvia bardzo dobrze wiedziała o co jej chodzi. Tak samo jak Mario, który właśnie niepostrzeżenie dołączył ze Schweinim do dziewczyn.
– Nie wiem o czym? – Zapytał ciekawski jak zawsze Bastian poruszając przy tym brwiami.
– O tym jak wielką przyjemność sprawiłeś Claudii zabierając ją na dzisiejszy mecz. – Zręcznie wybrnęła z całej sytuacji Silvia ściskając porozumiewawczo dłoń najlepszej przyjaciółki.



Chłopcy znowu gdzieś zniknęli ale dziewczyny nawet tego nie zauważyły, ponieważ były tak zaabsorbowane rozmową. Ostatnio nie spędzały ze sobą zbyt wiele czasu dlatego bardzo chciały to nadrobić.
– Gorąca Hiszpanka na dwunastej! – Wtrąciła nagle Meichel powstrzymując się, by nie pokazać w jej kierunku palcem. Miała taki wyraz twarzy jakby co najmniej zobaczyła ducha. Claudia zrobiła autentycznie przerażoną a zarazem zdumioną minę specjalnie po to, by sparodiować Silvię, ale kiedy zdała sobie sprawę, że ta nie żartuje z jej ust wyrwał się nieco histeryczny śmiech.
– Jest gorzej niż myślałam, ona tu idzie… Może po prostu udamy, że jej nie widzimy i sobie pójdzie? – Zaproponowała Claudia.
– Tak, przy najbliższej okazji – i tu Meichel złożyła dłonie jak do modlitwy mrucząc pod nosem coś w stylu „Panie Boże spraw by to nie stało się zbyt szybko”- gdy ją spotkamy będziemy udawać, że nie wiemy o co jej chodzi po czym powiemy jej, że jeli nawet to zapewne zapomniałyśmy okularów i dlatego jej nie rozpoznałyśmy. –
– Wiedz, że ten jej urok osobisty to mnie już dawno oślepił. Dlaczego ona uczepiła się nas a nie na przykład Leny albo Lisy? Znaczy nie że życze im źle czy coś takiego, ale.. – Silvia nie zdążyła już w żaden sposób tego skomentować ponieważ znalazła się już w objęciach Hiszpanki, bynajmniej nie z własnej woli.
– Hej dziewczyny, tak za wami tęskniłam. – Odezwała się Elena po niemiecku co też prawie wywołało u Claudii ataku śmiechu. Szybko jednak odechciało jej się śmiać ponieważ długowłosa brunetka z nogami po szyję dała jej buziaka w policzek. – Co u was słychać? – Przerzuciła się z powrotem na hiszpański ciekawsko wpatrując się w nowe koleżanki.
– Cholera! Zaśliniła mi policzek! – Claudia rzuciła szeptem w stronę Silvii Bogu dziękując za to, że Elena nie rozumie wszystkiego po niemiecku. Wierzchem dłoni starała się jakoś wytrzeć swój policzek z pozostałości czerwonej szminki. – Musze to jakoś zdezynfekować, czy coś! – Silvia powstrzymała śmiech pozorując nagły atak kaszlu.
– Jeśli nie przestaniesz mnie tak ściskać, to ze mną będzie źle. – Syknęła w końcu Claudia ponieważ nie starczyło jej już cierpliwości a Elena uznała to najwyraźniej za swego rodzaju żart ponieważ uśmiechnęła się od ucha do ucha.
– Tutaj jesteś. – Uciążliwe gadanie Hiszpanki przerwał męski, nieco podenerwowany głos. Mężczyzna chwycił ją za ramię. Tak, to był Mesut, tyle, że w „krótszym” wydaniu. Tak, ściął włosy. Claudia wpatrywała się w niego przez chwilę. Özil starał się przybrać neutralny wyraz twarzy po czym rzucił tylko zdawkowe „cześć”, które zapewne było bardziej skierowane pod adresem Silvii. Przynajmniej tak w tej chwili pomyślała młoda Gomezówna.
– Poplotkujemy po meczu, pa. – Pożegnała się Elena po czym ruszyła na swoje miejsce wspierając się na ramieniu Özila.
– Poplotkujemy po meczu, pa. – Powtórzyła Claudia przesadnie przewracając oczami i nieco parodiując przy tym Hernandez. – Co ona tu robi? Co oni w ogóle tutaj robią? – Poprawiła się szybko. – Spójrz tylko na nią. Przecież to nie wybieg tylko mecz koszykówki! – Ponownie zmierzyła wzrokiem postać Eleny mając na myśli wysokie szpilki, krótką spódniczkę i skrawek materiału, który miał imitować bluzkę.
– Mesut to miły chłopak, w sumie to uważam, że powinien znaleźć sobie kogoś lepszego. –
– Miły? Chyba tylko dla ciebie. Albo dla wszystkich oprócz mnie. – Wtrąciła Claudia.
– Może pod tą lawiną sarkazmu chce ukryć to jak mu się podobasz? – Silvia przeczesała dłonią kaskadę czekoladowych włosów okalających jej przyjazną twarzyczkę po czym z uśmiechem spojrzała na przyjaciółkę. Claudia aż przysiadła z wrażenia i po prostu.. po prostu zaczęła się śmiać chcąc tym samym dać jej wyraźnie do zrozumienia co o tym wszystkim sądzi. Kiedy jednak zobaczyła Bastiana i Mario trochę się opanowała.
– Jak to, nie skomentujesz tego w żaden sposób? – Spytała Silvia siadając obok niej.
– Wydaje mi się, że skomentowałam to już w odpowiedni sposób. – Claudia pokazała jej język za co Silvia szturchnęła ją lekko w ramię.
– Wracając do Mesuta i Eleny , podobno przeciwieństwa się przyciągają. Może dobrze się ze sobą dogadują.. To chyba najważniejsze, prawda? –
– Ty chyba nie uważasz, że oni ze sobą rozmawiają. – Szepnęła Claudia zaraz po gwizdku sędziego po czym kilkakrotnie popukała się palcem w czoło. – A nie, jasne, przepraszam. Bo ty uważasz, że Özil poleciał na jej inteligencję, tak? – Prychnęła. – Założę się, że wieczorami omawiają budowę cząstek elementarnych albo też badają zasady grawitacji. – Rzuciła ironicznie. – To typowe 90,60,90. Przykro mi, że muszę cię w tym uświadomić, ale z nimi się nie rozmawia… –
– Jesteś okropna, wiesz? –
– Wiem, ale przecież za to mnie kochasz, nie? –


Elena. To kolejna żeńska istota, która doprowadzała go niemal do szaleństwa, tyle, że tym razem chodziło raczej o jej zachowanie. A właściwie co on sobie myślał zabierając ją ze sobą na ten cholerny mecz? Na mecz, o którym dowiedział się od Neuera, na mecz na który w ostatniej chwili udało mu się zorganizować bilety, w dodatku mocno za nie przepłacając. A wszystko po to by ją zobaczyć. Co z tego, że była w towarzystwie Bastiana co tylko pogłębiało jego wściekłość, bo to on powinien teraz koło niej siedzieć. Ja pierdole. Gdyby nie był taki taki.. Co ta dziewczyna w ogóle z nim robiła? 
Odkąd tylko wróciła chciał jakoś zwrócić jej uwagę na siebie, zbliżyć się do niej a tymczasem osiągał coś dokładnie odwrotnego poprzez swoją impulsywność. Tak, do cholery był zazdrosny. I tym razem miał odwagę by to przed sobą przyznać. Był skończonym idiotą. Właściwie nie powinien zawracać sobie nią głowy, przecież mógł mieć każdą. A mimo to..
Nie mogła usiedzieć, tak jak zawsze. Stała w pierwszym rzędzie z uwagą śledząc przebieg gry na boisku. Za każdym razem, gdy piłka lądowała w koszu unosiła ręce do góry przy czym na  jej twarzy pojawiał się tryumfalny uśmiech od którego wprost nie mógł odwrócić wzroku.
– Cały czas na nią patrzysz. –
– Nie patrzę na nią. – Odrzekł po czym dorzucił szybko. – Nawet nie wiem o kogo ci chodzi, Elena. – Dorzucił zdawkowo mierzwiąc dłonią krótkie czarne włosy. Właściwie jeszcze się nie przyzwyczaił do ich długości. Starał się też nie wiercić nerwowo na swoim siedzeniu, ale jakoś mu to nie wychodziło.
– Nie kłam. Przecież widzę. – Szepnęła Hernandez wprost do jego ucha opierając brodę na jego ramieniu. – Pośpiesz się, jeśli będziesz zwlekał potem może być już za późno. – Te słowa bardzo go zaskoczyły. Nie sądził, że kiedykolwiek usłyszy coś takiego, tym bardziej od niej.



Cóż, mam wrażenie, że tym razem wyszło trochę drętwo, ale mam nadzieję, że uda mi się rozwinąć akcję w najbliższym odcinku. Mam już kilka pomysłów, ale jak narazie zachowam je dla siebie. Bedę wdzięczna za wszystkie komentarze i szczere opinie. 

Już teraz życzę wszystkim wesołych świąt. ;)

Pozdrawiam. ;)