piątek, 29 marca 2013

Vier, czyli wielki powrót gorącej Hiszpanki.

– Jest nieznośny! Czasami mam ochotę go udusić! Co z tego, że poszłabym siedzieć?! Przynajmniej przyczyniłabym się jakoś dla ludzkości! Co on sobie w ogóle wyobraża?! Współczuję jego matce, naprawdę! Nie mam pojęcia jak ona z nim wytrzymywała przez te wszystkie lata.. Ta kobieta musiała mieć nerwy ze stali! – Wyrzucała z siebie rozzłoszczona Claudia, nie do końca  zastanawiając się nad sensem swoich słów i przesadnie przy tym gestykulując. Była tak zła, na Özila, że musiała się komuś wygadać. Tym razem padło na rezolutną Kathrin, która w tej chwili nie bardzo wiedziała jak ma się zachować, nigdy bowiem nie przypuszczała, że te głupie żarty czy jakkolwiek by nazwać to, co się między nimi działo, zrobi na niej jakieś szczególne wrażenie, a tym bardziej doprowadzi do takiego stanu. Özil musiał nieźle namieszać. W tej chwili Gilch w głębi duszy cieszyła się, że spędzając czas w swoim zakładzie fryzjerskim nie musiała brać udziału w tej całej scysji. Krótkowłosa brunetka starała się za wszelką cenę uspokoić przyjaciółkę -czy nerwy kiedykolwiek przyniosły komuś coś dobrego?- ale młoda Gomezówna nie dawała jej dojść do słowa.
– Kathrin, co jest? – Spytała blondynka, kiedy zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak. Gilch w jej odczuciu wręcz zamarła w bezruchu. Claudia dotknęła jej ramienia i lekko potrząsnęła.
– Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – Kathrin pokiwała głową jednocześnie wpatrując się w coś za plecami blondynki. Albo kogoś. Pomyślała Claudia.
– Cholera. – Wymsknęło się jej a kiedy obróciła się ujrzała za sobą Samiego i wychodzącego już Mesuta. Khedira nawet nie zamierzał go zatrzymywać.
– Tym razem przegięłaś. I dobrze ci radzę, lepiej trzymaj się od niego z daleka, bo w przeciwnym razie będę musiał być nie miły. – Rzucił spokojnie Khedira kręcąc głową na boki jakby nie dowierzał temu co się stało, ale w jego oczach wyraźnie malowała się złość. 
– Przecież nic takiego nie powiedziałam, o co mu chodzi? – Zdezorientowana Claudia spojrzała na Kathrin ale ta tylko wzruszyła ramionami. – Nie mogłaś mi jakoś powiedzieć, że Mesut wszystko słyszy? –
– Próbowałam, gdybyś tyle nie gadała to… –
Claudia już nie słuchała co mówiła przyjaciółka. Poczuła się tak, jak gdyby ktoś wyłączył dźwięk z jej otoczenia. Czuła się głupio. Bardzo głupio. Jak dotąd myślała, że sytuacje kiedy ktoś o kim rozmawiasz, o kim wyrażasz się w jakiś sposób nie pochlebnie stoi za Tobą i wszystko słyszy dzieją się tylko w głupich komediach.
A co jeśli przyszedł przeprosić? Pomyślała, choć mimo wszystko nie chciało jej się jakoś w to wierzyć.


 – Ikeeer, czeeeść. – Odezwała się Claudia i to pierwszy raz od kilku dni z wyraźną wesołością przejawiającą się nie tylko w jej głosie, ale i niebieskich oczach, które teraz wydawały się wręcz błyszczeć z podekscytowania na widok starego przyjaciela. Pomachała do ekranu. Na jej usta od razu cisnął się ten charakterystyczny uśmiech. – Dobrze wyglądasz. – Podjęła. – Przepraszam, że nie odzywałam się wcześniej, ale nie chciałam robić jeszcze większego zamieszania, tym bardziej po między tobą a Sarą. – Miała na myśli sytuację ze zdjęciami, które w ostatnim czasie obiegły świat z etykietką domniemanego romansu. Casillas tylko machnął lekceważąco dłonią.  
– Nie przejmuj się, Sarcia trochę się pozłościła, ale wszystko jest już w porządku. – Tak naprawdę nie odzywała się do niego przez tydzień co tłumaczyła nagłym natłokiem obowiązków. Zapewne chciała go jakoś ukarać za to co się stało, ale przecież on nie zrobił nic złego. Pochlebiało mu, że taka kobieta jak ona jest o niego zazdrosna lecz powoli zaczynało mu to przeszkadzać. Wszystko ma przecież swoje granice, prawda? Tym bardziej, że była zazdrosna o C l a u d i ę co było absurdalne. Iker wcale nie zamierzał rezygnować z długoletniej przyjaźni tylko po to, by spełnić kaprysy swojej narzeczonej.
  To mnie uspokoiłeś. Przyznam, że trochę się bałam, zważywszy na to, że starcia z nią mogłabym raczej nie przeżyć, a jeśli nawet, to obawiam się, że potem nawet Mario nie zdołałby mnie pozbierać do kupy. – Zaśmiała się wesoło. Iker tak lubił ten dźwięk ponieważ kojarzył mu się z tymi wszystkimi młodzieńczymi latami i beztroskimi wakacjami spędzonymi głównie na plaży w Hiszpanii razem w jej towarzystwie. Czas płynął nie ubłaganie a oni robili się coraz starsi. Czasami żałował, że teraz gdy zrobi coś głupiego nie dostanie od niej po głowie jedną z łopatek do piasku, albo piłką do siatkówki. Chociaż kto wie? Uśmiechnął się do siebie w myślach.
– Słuchaj, bo właściwie mam takie pytanie. Ty znasz Özila, prawda? Gracie razem w Realu.. –
Bramkarz poruszył brwiami jakby starał się domyśleć o co może chodzić Claudii po czym zniknął na moment z zasięgu jej wzroku. Obserwując ekran blondynka zauważyła, że prawdopodobnie jej przyjaciel się przemieszcza. I tak też było. Casillas usiadł na fotelu i oparł się wygodnie o jego oparcie kładąc laptopa na kolanach.
– No tak, a ty nie? – Zapytał wyraźnie zaintrygowany jednocześnie starając się odnaleźć jakieś drugie, ukryte znaczenie jej pytania. – Dlaczego w ogóle pytasz? –
– Przygotowuję się do wywiadu. – Skłamała. To było pierwsze co jej przyszło do głowy, poza tym, nie miała teraz czasu, by na poczekaniu wymyślić coś równie wiarygodnego. – Chciałabym po prostu poznać wersję kogoś z Realu Madryt, rozumiesz? –
– A więc co konkretnie cię interesuje? –
– Czy wiesz cokolwiek na temat jego rodziny, rodziców? – Zapytała otwarcie na co Iker wyraźnie spochmurniał, a może tylko jej się wydawało?
– Nie wiem, czy powinienem o tym mówić. – Przejechał dłonią po kilkudniowym zaroście. Wyglądał tak, jakby bił się z myślami.  – No dobrze… – Dodał po dłuższej chwili. – Właściwie to wiem tylko tyle, że nie utrzymuje z nimi kontaktu. To jakiś długoletni konflikt, ale naprawdę nie wiem o co poszło.. Mesut unika tego tematu jak ognia. –
– Khedira będzie wiedział… – Szepnęła Claudia pod nosem co też nie uszło uwadze jej przyjaciela. – Eee, wiesz co.. musze lecieć. Do zobaczenia! Kocham cię, pa. – Posłała mu buziaki po czym zamknęła ekran laptopa i ruszyła na dół by zrobić sobie coś do picia. Czuła się źle, ponieważ nie mogła być do końca szczera z Ikerem a dotąd nie mieli przed sobą żadnych tajemnic. Miała wyrzuty sumienia, że okłamała go dwa razy w przeciągu kilkuminutowej rozmowy. No dobrze, nie okłamała, tylko po prostu nie powiedziała wszystkiego. Próbowała się jakoś przed sobą usprawiedliwić ale i tak czuła się z tym okropnie. W każdym razie już nigdy nic podobnego nie będzie mieć miejsca. Postanowiła uroczycie.
Khedira rzeczywiście może coś wiedzieć, ale przecież jej nie powie. Zawsze był do niej zdystansowany, ale teraz to ona spieprzyła sprawę. Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk komórki przez co zawracając o mało co nie przewróciła się o jeden ze stopni. Chwyciła telefon po czym spoglądając na ekran zauważyła na nim imię Schweinsteigera. Odebrała bez zastanowienia.
– Hej, jesteś już gotowa?  Będę u ciebie za pół godziny. – Gotowa? Co?! Na co? Zmarszczyła brwi usilnie starając się przypomnieć sobie o co chodzi. Cholera! No tak! Zapomniała o dzisiejszym meczu.
– Tak, prawiee… – Wyjąkała. – Nie musisz się śpieszyć. Jak by co. – Dodała otwierając drzwi łazienki i rozpinając guziki dżinsów. – Pa. – Rzuciła zdawkowo po czym odrzuciła telefon z powrotem na łóżko i zaliczyła „wielkie wejście” do łazienki prawie przewracając się z pośpiechu o nie do końca zdjęte spodnie i na dodatek siłując się z bluzką która jakimś dziwnym trafem zaczepiła się o spinkę od włosów i nie chciała zejść z jej głowy uniemożliwiając widoczność. – Cholera! Nie zdążę! –


Blondynka wpatrywała się przez chwilę w rozemocjonowaną twarz Silvii, która wciąż przeżywała wczorajszy wieczór spędzony w towarzystwie Mario i dzieliła się z nią każdym najdrobniejszym nawet szczegółem.
– Wiesz? Myślałam, że po tym, jak przyjmę jego oświadczyny przestanie się starać, wpadniemy w rutynę, rozumiesz.. a tu taka niespodzianka.. naprawdę, jestem mile zaskoczona. –
– Proszę cię, przecież to nie jakiś tam narcystyczny piłkarzyna, tylko mój brat. Teraz doceń to, ile pracy włożyłam w to, by go wychować. – Z ust Claudii wydobył się dźwięczny śmiech zwracający uwagę pozostałych kibiców zajmujących miejsca obok. Po chwili jednak dziewczynie nie było już tak wesoło. Uśmiech, który rozjaśniał jej twarz znikł a zastąpił go zamyślony wyraz. Meichel zdała sobie sprawę, że jej najlepsza przyjaciółka, przyszła szwagierka wpatruje się świadomie, bądź też nie, w plecy wysokiego blondyna stojącego po przeciwległej stronie hali w towarzystwie młodego Gomeza i kilku kluczowych zawodników z koszykarskiej drużyny Bayernu Monachium, którzy już za nie całe 20 minut mieli pokazać na co ich stać w starciu z graczami ALBA Berlin.
– Myślisz, że Bastian może potraktować dzisiejsze wyjście jak coś w rodzaju podwójnej randki? – Spytała cicho po czym ponownie  przeniosła spojrzenie swoich niebieskich oczu na narzeczoną brata, która nie śpieszyła się zbytnio z odpowiedzią. Miała dylemat. Być szczerą w stosunku do Claudii czy też nie? Wybrała ten pierwszy wariant wiedząc jakie to jest dla niej ważne.
– Obawiam się, że tak. – Powiedziała w końcu na co młoda Gomezówna odpowiedziała jej cichym westchnieniem.
– I tego się właśnie się obawiałam. – Może powinna była odmówić?
– Nie rozumiem dlaczego. – Wtrąciła odważnie Silvia. Wyraźnie do siebie pasujecie. Nie wydaje mi się, żeby to uczucie wygasło, nawet po twoim wyjeździe, no.. przynajmniej ze strony Bastiana. –
– Najwyraźniej będę musiała nieco ukrócić nasze kontakty. Nie chcę go niepotrzebnie ranić. To naprawdę świetny kumpel, ale.. tylko tyle. I chcę by tak zostało. Zresztą Bastian nie wie o.. – Nie musiała kończyć bo Silvia bardzo dobrze wiedziała o co jej chodzi. Tak samo jak Mario, który właśnie niepostrzeżenie dołączył ze Schweinim do dziewczyn.
– Nie wiem o czym? – Zapytał ciekawski jak zawsze Bastian poruszając przy tym brwiami.
– O tym jak wielką przyjemność sprawiłeś Claudii zabierając ją na dzisiejszy mecz. – Zręcznie wybrnęła z całej sytuacji Silvia ściskając porozumiewawczo dłoń najlepszej przyjaciółki.



Chłopcy znowu gdzieś zniknęli ale dziewczyny nawet tego nie zauważyły, ponieważ były tak zaabsorbowane rozmową. Ostatnio nie spędzały ze sobą zbyt wiele czasu dlatego bardzo chciały to nadrobić.
– Gorąca Hiszpanka na dwunastej! – Wtrąciła nagle Meichel powstrzymując się, by nie pokazać w jej kierunku palcem. Miała taki wyraz twarzy jakby co najmniej zobaczyła ducha. Claudia zrobiła autentycznie przerażoną a zarazem zdumioną minę specjalnie po to, by sparodiować Silvię, ale kiedy zdała sobie sprawę, że ta nie żartuje z jej ust wyrwał się nieco histeryczny śmiech.
– Jest gorzej niż myślałam, ona tu idzie… Może po prostu udamy, że jej nie widzimy i sobie pójdzie? – Zaproponowała Claudia.
– Tak, przy najbliższej okazji – i tu Meichel złożyła dłonie jak do modlitwy mrucząc pod nosem coś w stylu „Panie Boże spraw by to nie stało się zbyt szybko”- gdy ją spotkamy będziemy udawać, że nie wiemy o co jej chodzi po czym powiemy jej, że jeli nawet to zapewne zapomniałyśmy okularów i dlatego jej nie rozpoznałyśmy. –
– Wiedz, że ten jej urok osobisty to mnie już dawno oślepił. Dlaczego ona uczepiła się nas a nie na przykład Leny albo Lisy? Znaczy nie że życze im źle czy coś takiego, ale.. – Silvia nie zdążyła już w żaden sposób tego skomentować ponieważ znalazła się już w objęciach Hiszpanki, bynajmniej nie z własnej woli.
– Hej dziewczyny, tak za wami tęskniłam. – Odezwała się Elena po niemiecku co też prawie wywołało u Claudii ataku śmiechu. Szybko jednak odechciało jej się śmiać ponieważ długowłosa brunetka z nogami po szyję dała jej buziaka w policzek. – Co u was słychać? – Przerzuciła się z powrotem na hiszpański ciekawsko wpatrując się w nowe koleżanki.
– Cholera! Zaśliniła mi policzek! – Claudia rzuciła szeptem w stronę Silvii Bogu dziękując za to, że Elena nie rozumie wszystkiego po niemiecku. Wierzchem dłoni starała się jakoś wytrzeć swój policzek z pozostałości czerwonej szminki. – Musze to jakoś zdezynfekować, czy coś! – Silvia powstrzymała śmiech pozorując nagły atak kaszlu.
– Jeśli nie przestaniesz mnie tak ściskać, to ze mną będzie źle. – Syknęła w końcu Claudia ponieważ nie starczyło jej już cierpliwości a Elena uznała to najwyraźniej za swego rodzaju żart ponieważ uśmiechnęła się od ucha do ucha.
– Tutaj jesteś. – Uciążliwe gadanie Hiszpanki przerwał męski, nieco podenerwowany głos. Mężczyzna chwycił ją za ramię. Tak, to był Mesut, tyle, że w „krótszym” wydaniu. Tak, ściął włosy. Claudia wpatrywała się w niego przez chwilę. Özil starał się przybrać neutralny wyraz twarzy po czym rzucił tylko zdawkowe „cześć”, które zapewne było bardziej skierowane pod adresem Silvii. Przynajmniej tak w tej chwili pomyślała młoda Gomezówna.
– Poplotkujemy po meczu, pa. – Pożegnała się Elena po czym ruszyła na swoje miejsce wspierając się na ramieniu Özila.
– Poplotkujemy po meczu, pa. – Powtórzyła Claudia przesadnie przewracając oczami i nieco parodiując przy tym Hernandez. – Co ona tu robi? Co oni w ogóle tutaj robią? – Poprawiła się szybko. – Spójrz tylko na nią. Przecież to nie wybieg tylko mecz koszykówki! – Ponownie zmierzyła wzrokiem postać Eleny mając na myśli wysokie szpilki, krótką spódniczkę i skrawek materiału, który miał imitować bluzkę.
– Mesut to miły chłopak, w sumie to uważam, że powinien znaleźć sobie kogoś lepszego. –
– Miły? Chyba tylko dla ciebie. Albo dla wszystkich oprócz mnie. – Wtrąciła Claudia.
– Może pod tą lawiną sarkazmu chce ukryć to jak mu się podobasz? – Silvia przeczesała dłonią kaskadę czekoladowych włosów okalających jej przyjazną twarzyczkę po czym z uśmiechem spojrzała na przyjaciółkę. Claudia aż przysiadła z wrażenia i po prostu.. po prostu zaczęła się śmiać chcąc tym samym dać jej wyraźnie do zrozumienia co o tym wszystkim sądzi. Kiedy jednak zobaczyła Bastiana i Mario trochę się opanowała.
– Jak to, nie skomentujesz tego w żaden sposób? – Spytała Silvia siadając obok niej.
– Wydaje mi się, że skomentowałam to już w odpowiedni sposób. – Claudia pokazała jej język za co Silvia szturchnęła ją lekko w ramię.
– Wracając do Mesuta i Eleny , podobno przeciwieństwa się przyciągają. Może dobrze się ze sobą dogadują.. To chyba najważniejsze, prawda? –
– Ty chyba nie uważasz, że oni ze sobą rozmawiają. – Szepnęła Claudia zaraz po gwizdku sędziego po czym kilkakrotnie popukała się palcem w czoło. – A nie, jasne, przepraszam. Bo ty uważasz, że Özil poleciał na jej inteligencję, tak? – Prychnęła. – Założę się, że wieczorami omawiają budowę cząstek elementarnych albo też badają zasady grawitacji. – Rzuciła ironicznie. – To typowe 90,60,90. Przykro mi, że muszę cię w tym uświadomić, ale z nimi się nie rozmawia… –
– Jesteś okropna, wiesz? –
– Wiem, ale przecież za to mnie kochasz, nie? –


Elena. To kolejna żeńska istota, która doprowadzała go niemal do szaleństwa, tyle, że tym razem chodziło raczej o jej zachowanie. A właściwie co on sobie myślał zabierając ją ze sobą na ten cholerny mecz? Na mecz, o którym dowiedział się od Neuera, na mecz na który w ostatniej chwili udało mu się zorganizować bilety, w dodatku mocno za nie przepłacając. A wszystko po to by ją zobaczyć. Co z tego, że była w towarzystwie Bastiana co tylko pogłębiało jego wściekłość, bo to on powinien teraz koło niej siedzieć. Ja pierdole. Gdyby nie był taki taki.. Co ta dziewczyna w ogóle z nim robiła? 
Odkąd tylko wróciła chciał jakoś zwrócić jej uwagę na siebie, zbliżyć się do niej a tymczasem osiągał coś dokładnie odwrotnego poprzez swoją impulsywność. Tak, do cholery był zazdrosny. I tym razem miał odwagę by to przed sobą przyznać. Był skończonym idiotą. Właściwie nie powinien zawracać sobie nią głowy, przecież mógł mieć każdą. A mimo to..
Nie mogła usiedzieć, tak jak zawsze. Stała w pierwszym rzędzie z uwagą śledząc przebieg gry na boisku. Za każdym razem, gdy piłka lądowała w koszu unosiła ręce do góry przy czym na  jej twarzy pojawiał się tryumfalny uśmiech od którego wprost nie mógł odwrócić wzroku.
– Cały czas na nią patrzysz. –
– Nie patrzę na nią. – Odrzekł po czym dorzucił szybko. – Nawet nie wiem o kogo ci chodzi, Elena. – Dorzucił zdawkowo mierzwiąc dłonią krótkie czarne włosy. Właściwie jeszcze się nie przyzwyczaił do ich długości. Starał się też nie wiercić nerwowo na swoim siedzeniu, ale jakoś mu to nie wychodziło.
– Nie kłam. Przecież widzę. – Szepnęła Hernandez wprost do jego ucha opierając brodę na jego ramieniu. – Pośpiesz się, jeśli będziesz zwlekał potem może być już za późno. – Te słowa bardzo go zaskoczyły. Nie sądził, że kiedykolwiek usłyszy coś takiego, tym bardziej od niej.



Cóż, mam wrażenie, że tym razem wyszło trochę drętwo, ale mam nadzieję, że uda mi się rozwinąć akcję w najbliższym odcinku. Mam już kilka pomysłów, ale jak narazie zachowam je dla siebie. Bedę wdzięczna za wszystkie komentarze i szczere opinie. 

Już teraz życzę wszystkim wesołych świąt. ;)

Pozdrawiam. ;)

9 komentarzy:

  1. To wypaliła z tą rodziną, ale myślę, że się wszystko wyjaśnij. Bo mają się ku sobie, Bastian jest słodki xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jest drętwo, wiadomo, że na początku nie da rozwinąć się żadnej sensownej akcji. Czekam z niecierpliwością na następny :)
    Piętnastka na:
    http://manutdlov.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na 3
    http://m-i-marianna.blogspot.com/
    Pozdrawiam xd

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział , wcale nie jest drętwy <3
    zapraszam do siebie : http://livee-love-laaugh.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Na zabraklo-szczescia.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdział, na który serdecznie zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No, na razie się dzieje. Bastian mnie rozwala, a nasza bohaterka wypaliła z tą rodziną, czekam na to, aż wszystko się wyjaśni... a moze nie? xD
    Serdecznie zapraszam na ostatni, 10 rozdział http://estar-conmigo.blogspot.com/. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  7. zapraszam do siebie na rozdział 3
    http://freedoomcry.blogspot.com/2013/04/rozdzia-3.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Wybacz, że tak późno, ale zwyczajnie nie miałam wcześniej czasu. Czytam sobie, czytam i w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, jak bardzo, bardzo wciągnęło mnie to opowiadanie. Mesut pod płaszczykiem tej swojej oschłości i zwyczajnego chamstwa czuje po prostu niezidentyfikowany pociąg do Claudii. Z drugiej strony jest Bastian, z którym kiedyś już była. No i jest jeszcze Iker - niby przyjaciel, jednak nigdy nie wiadomo... ;P Ale tak naprawdę mam wrażenie, że Claudia wcale nie szuka w tym momencie faceta, nie szuka miłości. Ma przyjaciół i to daje jej szczęście.

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy rozdział - this-complicated-life.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajny
    Zapraszam do mnie licze na komentarz i ze bedziesz mnie obserwowac
    http://monikagotze.blogspot.com/2013/05/rozdzia-7.html

    OdpowiedzUsuń