– Kathrin, co jest? – Spytała blondynka, kiedy zdała sobie
sprawę, że coś jest nie tak. Gilch w jej odczuciu wręcz zamarła w bezruchu.
Claudia dotknęła jej ramienia i lekko potrząsnęła.
– Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – Kathrin pokiwała głową
jednocześnie wpatrując się w coś za plecami blondynki. Albo kogoś. Pomyślała
Claudia.
– Cholera. – Wymsknęło się jej a kiedy obróciła się ujrzała
za sobą Samiego i wychodzącego już Mesuta. Khedira nawet nie zamierzał go
zatrzymywać.
– Tym razem przegięłaś. I dobrze ci radzę, lepiej trzymaj
się od niego z daleka, bo w przeciwnym razie będę musiał być nie miły. – Rzucił
spokojnie Khedira kręcąc głową na boki jakby nie dowierzał temu co się stało,
ale w jego oczach wyraźnie malowała się złość.
– Przecież nic takiego nie powiedziałam, o co mu chodzi? –
Zdezorientowana Claudia spojrzała na Kathrin ale ta tylko wzruszyła ramionami.
– Nie mogłaś mi jakoś powiedzieć, że Mesut wszystko słyszy? –
– Próbowałam, gdybyś tyle nie gadała to… –
Claudia już nie słuchała co mówiła przyjaciółka. Poczuła się
tak, jak gdyby ktoś wyłączył dźwięk z jej otoczenia. Czuła się głupio. Bardzo
głupio. Jak dotąd myślała, że sytuacje kiedy ktoś o kim rozmawiasz, o kim
wyrażasz się w jakiś sposób nie pochlebnie stoi za Tobą i wszystko słyszy
dzieją się tylko w głupich komediach.
A co jeśli przyszedł przeprosić? Pomyślała, choć mimo
wszystko nie chciało jej się jakoś w to wierzyć.
— ▪ —
– Ikeeer, czeeeść. – Odezwała się
Claudia i to pierwszy raz od kilku dni z wyraźną wesołością przejawiającą się
nie tylko w jej głosie, ale i niebieskich oczach, które teraz wydawały się
wręcz błyszczeć z podekscytowania na widok starego przyjaciela. Pomachała do
ekranu. Na jej usta od razu cisnął się ten charakterystyczny uśmiech. – Dobrze
wyglądasz. – Podjęła. – Przepraszam, że nie odzywałam się wcześniej, ale nie
chciałam robić jeszcze większego zamieszania, tym bardziej po między tobą a
Sarą. – Miała na myśli sytuację ze zdjęciami, które w ostatnim czasie obiegły
świat z etykietką domniemanego romansu. Casillas tylko machnął lekceważąco
dłonią.
– Nie przejmuj się, Sarcia trochę się pozłościła, ale
wszystko jest już w porządku. – Tak naprawdę nie odzywała się do niego przez
tydzień co tłumaczyła nagłym natłokiem obowiązków. Zapewne chciała go jakoś
ukarać za to co się stało, ale przecież on nie zrobił nic złego. Pochlebiało
mu, że taka kobieta jak ona jest o niego zazdrosna lecz powoli zaczynało mu to
przeszkadzać. Wszystko ma przecież swoje granice, prawda? Tym bardziej, że była
zazdrosna o C l a u d i ę co było absurdalne. Iker wcale nie zamierzał
rezygnować z długoletniej przyjaźni tylko po to, by spełnić kaprysy swojej
narzeczonej.
– To mnie uspokoiłeś.
Przyznam, że trochę się bałam, zważywszy na to, że starcia z nią mogłabym raczej
nie przeżyć, a jeśli nawet, to obawiam się, że potem nawet Mario nie zdołałby
mnie pozbierać do kupy. – Zaśmiała się wesoło. Iker tak lubił ten dźwięk
ponieważ kojarzył mu się z tymi wszystkimi młodzieńczymi latami i beztroskimi
wakacjami spędzonymi głównie na plaży w Hiszpanii razem w jej towarzystwie. Czas
płynął nie ubłaganie a oni robili się coraz starsi. Czasami żałował, że teraz
gdy zrobi coś głupiego nie dostanie od niej po głowie jedną z łopatek do
piasku, albo piłką do siatkówki. Chociaż kto wie? Uśmiechnął się do siebie w
myślach.
– Słuchaj, bo właściwie mam takie pytanie. Ty znasz Özila,
prawda? Gracie razem w Realu.. –
Bramkarz poruszył brwiami jakby starał się domyśleć o co
może chodzić Claudii po czym zniknął na moment z zasięgu jej wzroku. Obserwując
ekran blondynka zauważyła, że prawdopodobnie jej przyjaciel się przemieszcza. I
tak też było. Casillas usiadł na fotelu i oparł się wygodnie o jego oparcie kładąc
laptopa na kolanach.
– No tak, a ty nie? – Zapytał wyraźnie zaintrygowany
jednocześnie starając się odnaleźć jakieś drugie, ukryte znaczenie jej pytania.
– Dlaczego w ogóle pytasz? –
– Przygotowuję się do wywiadu. – Skłamała. To było pierwsze
co jej przyszło do głowy, poza tym, nie miała teraz czasu, by na poczekaniu
wymyślić coś równie wiarygodnego. – Chciałabym po prostu poznać wersję kogoś z
Realu Madryt, rozumiesz? –
– A więc co konkretnie cię interesuje? –
– Czy wiesz cokolwiek na temat jego rodziny, rodziców? –
Zapytała otwarcie na co Iker wyraźnie spochmurniał, a może tylko jej się
wydawało?
– Nie wiem, czy powinienem o tym mówić. – Przejechał dłonią
po kilkudniowym zaroście. Wyglądał tak, jakby bił się z myślami. – No dobrze… – Dodał po dłuższej chwili. –
Właściwie to wiem tylko tyle, że nie utrzymuje z nimi kontaktu. To jakiś
długoletni konflikt, ale naprawdę nie wiem o co poszło.. Mesut unika tego
tematu jak ognia. –
– Khedira będzie wiedział… – Szepnęła Claudia pod nosem co
też nie uszło uwadze jej przyjaciela. – Eee, wiesz co.. musze lecieć. Do
zobaczenia! Kocham cię, pa. – Posłała mu buziaki po czym zamknęła ekran laptopa
i ruszyła na dół by zrobić sobie coś do picia. Czuła się źle, ponieważ nie
mogła być do końca szczera z Ikerem a dotąd nie mieli przed sobą żadnych
tajemnic. Miała wyrzuty sumienia, że okłamała go dwa razy w przeciągu
kilkuminutowej rozmowy. No dobrze, nie okłamała, tylko po prostu nie
powiedziała wszystkiego. Próbowała się jakoś przed sobą usprawiedliwić ale i
tak czuła się z tym okropnie. W każdym razie już nigdy nic podobnego nie będzie
mieć miejsca. Postanowiła uroczycie.
Khedira rzeczywiście może coś wiedzieć, ale przecież jej nie
powie. Zawsze był do niej zdystansowany, ale teraz to ona spieprzyła sprawę. Z
zamyślenia wyrwał ją dźwięk komórki przez co zawracając o mało co nie
przewróciła się o jeden ze stopni. Chwyciła telefon po czym spoglądając na
ekran zauważyła na nim imię Schweinsteigera. Odebrała bez zastanowienia.
– Hej, jesteś już gotowa?
Będę u ciebie za pół godziny. – Gotowa? Co?! Na co? Zmarszczyła brwi
usilnie starając się przypomnieć sobie o co chodzi. Cholera! No tak! Zapomniała
o dzisiejszym meczu.
– Tak, prawiee… – Wyjąkała. – Nie musisz się śpieszyć. Jak
by co. – Dodała otwierając drzwi łazienki i rozpinając guziki dżinsów. – Pa. –
Rzuciła zdawkowo po czym odrzuciła telefon z powrotem na łóżko i zaliczyła
„wielkie wejście” do łazienki prawie przewracając się z pośpiechu o nie do
końca zdjęte spodnie i na dodatek siłując się z bluzką która jakimś dziwnym
trafem zaczepiła się o spinkę od włosów i nie chciała zejść z jej głowy
uniemożliwiając widoczność. – Cholera! Nie zdążę! –
— ▪ —
Blondynka wpatrywała się przez chwilę w rozemocjonowaną
twarz Silvii, która wciąż przeżywała wczorajszy wieczór spędzony w towarzystwie
Mario i dzieliła się z nią każdym najdrobniejszym nawet szczegółem.
– Wiesz? Myślałam, że po tym, jak przyjmę jego oświadczyny
przestanie się starać, wpadniemy w rutynę, rozumiesz.. a tu taka
niespodzianka.. naprawdę, jestem mile zaskoczona. –
– Proszę cię, przecież to nie jakiś tam narcystyczny
piłkarzyna, tylko mój brat. Teraz doceń to, ile pracy włożyłam w to, by go
wychować. – Z ust Claudii wydobył się dźwięczny śmiech zwracający uwagę
pozostałych kibiców zajmujących miejsca obok. Po chwili jednak dziewczynie nie
było już tak wesoło. Uśmiech, który rozjaśniał jej twarz znikł a zastąpił go
zamyślony wyraz. Meichel zdała sobie sprawę, że jej najlepsza przyjaciółka,
przyszła szwagierka wpatruje się świadomie, bądź też nie, w plecy wysokiego
blondyna stojącego po przeciwległej stronie hali w towarzystwie młodego Gomeza
i kilku kluczowych zawodników z koszykarskiej drużyny Bayernu Monachium, którzy
już za nie całe 20 minut mieli pokazać na co ich stać w starciu z graczami ALBA
Berlin.
– Myślisz, że Bastian może potraktować dzisiejsze wyjście
jak coś w rodzaju podwójnej randki? – Spytała cicho po czym ponownie przeniosła spojrzenie swoich niebieskich oczu
na narzeczoną brata, która nie śpieszyła się zbytnio z odpowiedzią. Miała
dylemat. Być szczerą w stosunku do Claudii czy też nie? Wybrała ten pierwszy
wariant wiedząc jakie to jest dla niej ważne.
– Obawiam się, że tak. – Powiedziała w końcu na co młoda
Gomezówna odpowiedziała jej cichym westchnieniem.
– I tego się właśnie się obawiałam. – Może powinna była
odmówić?
– Nie rozumiem dlaczego. – Wtrąciła odważnie Silvia.
Wyraźnie do siebie pasujecie. Nie wydaje mi się, żeby to uczucie wygasło, nawet
po twoim wyjeździe, no.. przynajmniej ze strony Bastiana. –
– Najwyraźniej będę musiała nieco ukrócić nasze kontakty.
Nie chcę go niepotrzebnie ranić. To naprawdę świetny kumpel, ale.. tylko tyle.
I chcę by tak zostało. Zresztą Bastian nie wie o.. – Nie musiała kończyć bo
Silvia bardzo dobrze wiedziała o co jej chodzi. Tak samo jak Mario, który
właśnie niepostrzeżenie dołączył ze Schweinim do dziewczyn.
– Nie wiem o czym? – Zapytał ciekawski jak zawsze Bastian
poruszając przy tym brwiami.
– O tym jak wielką przyjemność sprawiłeś Claudii zabierając
ją na dzisiejszy mecz. – Zręcznie wybrnęła z całej sytuacji Silvia ściskając
porozumiewawczo dłoń najlepszej przyjaciółki.
— ▪ —
Chłopcy znowu gdzieś zniknęli ale dziewczyny nawet tego nie
zauważyły, ponieważ były tak zaabsorbowane rozmową. Ostatnio nie spędzały ze
sobą zbyt wiele czasu dlatego bardzo chciały to nadrobić.
– Gorąca Hiszpanka na dwunastej! – Wtrąciła nagle Meichel
powstrzymując się, by nie pokazać w jej kierunku palcem. Miała taki wyraz
twarzy jakby co najmniej zobaczyła ducha. Claudia zrobiła autentycznie
przerażoną a zarazem zdumioną minę specjalnie po to, by sparodiować Silvię, ale
kiedy zdała sobie sprawę, że ta nie żartuje z jej ust wyrwał się nieco
histeryczny śmiech.
– Jest gorzej niż myślałam, ona tu idzie… Może po prostu
udamy, że jej nie widzimy i sobie pójdzie? – Zaproponowała Claudia.
– Tak, przy najbliższej okazji – i tu Meichel złożyła dłonie
jak do modlitwy mrucząc pod nosem coś w stylu „Panie Boże spraw by to nie stało
się zbyt szybko”- gdy ją spotkamy będziemy udawać, że nie wiemy o co jej chodzi
po czym powiemy jej, że jeli nawet to zapewne zapomniałyśmy okularów i dlatego
jej nie rozpoznałyśmy. –
– Wiedz, że ten jej urok osobisty to mnie już dawno oślepił.
Dlaczego ona uczepiła się nas a nie na przykład Leny albo Lisy? Znaczy nie że
życze im źle czy coś takiego, ale.. – Silvia nie zdążyła już w żaden sposób
tego skomentować ponieważ znalazła się już w objęciach Hiszpanki, bynajmniej
nie z własnej woli.
– Hej dziewczyny, tak za wami tęskniłam. – Odezwała się Elena
po niemiecku co też prawie wywołało u Claudii ataku śmiechu. Szybko jednak
odechciało jej się śmiać ponieważ długowłosa brunetka z nogami po szyję dała
jej buziaka w policzek. – Co u was słychać? – Przerzuciła się z powrotem na
hiszpański ciekawsko wpatrując się w nowe koleżanki.
– Cholera! Zaśliniła mi policzek! – Claudia rzuciła szeptem
w stronę Silvii Bogu dziękując za to, że Elena nie rozumie wszystkiego po
niemiecku. Wierzchem dłoni starała się jakoś wytrzeć swój policzek z
pozostałości czerwonej szminki. – Musze to jakoś zdezynfekować, czy coś! – Silvia
powstrzymała śmiech pozorując nagły atak kaszlu.
– Jeśli nie przestaniesz mnie tak ściskać, to ze mną będzie
źle. – Syknęła w końcu Claudia ponieważ nie starczyło jej już cierpliwości a Elena
uznała to najwyraźniej za swego rodzaju żart ponieważ uśmiechnęła się od ucha
do ucha.
– Tutaj jesteś. – Uciążliwe gadanie Hiszpanki przerwał
męski, nieco podenerwowany głos. Mężczyzna chwycił ją za ramię. Tak, to był
Mesut, tyle, że w „krótszym” wydaniu. Tak, ściął włosy. Claudia wpatrywała się
w niego przez chwilę. Özil starał się przybrać neutralny wyraz twarzy po czym
rzucił tylko zdawkowe „cześć”, które zapewne było bardziej skierowane pod
adresem Silvii. Przynajmniej tak w tej chwili pomyślała młoda Gomezówna.
– Poplotkujemy po meczu, pa. – Pożegnała się Elena po czym
ruszyła na swoje miejsce wspierając się na ramieniu Özila.
– Poplotkujemy po meczu, pa. – Powtórzyła Claudia przesadnie
przewracając oczami i nieco parodiując przy tym Hernandez. – Co ona tu robi? Co
oni w ogóle tutaj robią? – Poprawiła się szybko. – Spójrz tylko na nią.
Przecież to nie wybieg tylko mecz koszykówki! – Ponownie zmierzyła wzrokiem
postać Eleny mając na myśli wysokie szpilki, krótką spódniczkę i skrawek
materiału, który miał imitować bluzkę.
– Mesut to miły chłopak, w sumie to uważam, że powinien
znaleźć sobie kogoś lepszego. –
– Miły? Chyba tylko dla ciebie. Albo dla wszystkich oprócz
mnie. – Wtrąciła Claudia.
– Może pod tą lawiną sarkazmu chce ukryć to jak mu się
podobasz? – Silvia przeczesała dłonią kaskadę czekoladowych włosów okalających
jej przyjazną twarzyczkę po czym z uśmiechem spojrzała na przyjaciółkę. Claudia
aż przysiadła z wrażenia i po prostu.. po prostu zaczęła się śmiać chcąc tym
samym dać jej wyraźnie do zrozumienia co o tym wszystkim sądzi. Kiedy jednak
zobaczyła Bastiana i Mario trochę się opanowała.
– Jak to, nie skomentujesz tego w żaden sposób? – Spytała
Silvia siadając obok niej.
– Wydaje mi się, że skomentowałam to już w odpowiedni
sposób. – Claudia pokazała jej język za co Silvia szturchnęła ją lekko w ramię.
– Wracając do Mesuta i Eleny , podobno przeciwieństwa się
przyciągają. Może dobrze się ze sobą dogadują.. To chyba najważniejsze, prawda?
–
– Ty chyba nie uważasz, że oni ze sobą rozmawiają. –
Szepnęła Claudia zaraz po gwizdku sędziego po czym kilkakrotnie popukała się
palcem w czoło. – A nie, jasne, przepraszam. Bo ty uważasz, że Özil poleciał na
jej inteligencję, tak? – Prychnęła. – Założę się, że wieczorami omawiają budowę
cząstek elementarnych albo też badają zasady grawitacji. – Rzuciła ironicznie.
– To typowe 90,60,90. Przykro mi, że muszę cię w tym uświadomić, ale z nimi się
nie rozmawia… –
– Jesteś okropna, wiesz? –
Elena. To kolejna żeńska istota, która doprowadzała go
niemal do szaleństwa, tyle, że tym razem chodziło raczej o jej zachowanie. A
właściwie co on sobie myślał zabierając ją ze sobą na ten cholerny mecz? Na
mecz, o którym dowiedział się od Neuera, na mecz na który w ostatniej chwili
udało mu się zorganizować bilety, w dodatku mocno za nie przepłacając. A
wszystko po to by ją zobaczyć. Co z tego, że była w towarzystwie Bastiana co
tylko pogłębiało jego wściekłość, bo to on powinien teraz koło niej siedzieć.
Ja pierdole. Gdyby nie był taki taki.. Co ta dziewczyna w ogóle z nim robiła?
Odkąd tylko wróciła chciał jakoś zwrócić jej uwagę na
siebie, zbliżyć się do niej a tymczasem osiągał coś dokładnie odwrotnego
poprzez swoją impulsywność. Tak, do cholery był zazdrosny. I tym razem miał
odwagę by to przed sobą przyznać. Był skończonym idiotą. Właściwie nie powinien
zawracać sobie nią głowy, przecież mógł mieć każdą. A mimo to..
Nie mogła usiedzieć, tak jak zawsze. Stała w pierwszym
rzędzie z uwagą śledząc przebieg gry na boisku. Za każdym razem, gdy piłka
lądowała w koszu unosiła ręce do góry przy czym na jej twarzy pojawiał się tryumfalny uśmiech od
którego wprost nie mógł odwrócić wzroku.
– Cały czas na nią patrzysz. –
– Nie patrzę na nią. – Odrzekł po czym dorzucił szybko. –
Nawet nie wiem o kogo ci chodzi, Elena. – Dorzucił zdawkowo mierzwiąc dłonią
krótkie czarne włosy. Właściwie jeszcze się nie przyzwyczaił do ich długości.
Starał się też nie wiercić nerwowo na swoim siedzeniu, ale jakoś mu to nie
wychodziło.
– Nie kłam. Przecież widzę. – Szepnęła Hernandez wprost do
jego ucha opierając brodę na jego ramieniu. – Pośpiesz się, jeśli będziesz
zwlekał potem może być już za późno. – Te słowa bardzo go zaskoczyły. Nie
sądził, że kiedykolwiek usłyszy coś takiego, tym bardziej od niej.
Cóż, mam wrażenie, że tym razem wyszło trochę drętwo, ale mam nadzieję, że uda mi się rozwinąć akcję w najbliższym odcinku. Mam już kilka pomysłów, ale jak narazie zachowam je dla siebie. Bedę wdzięczna za wszystkie komentarze i szczere opinie.
Już teraz życzę wszystkim wesołych świąt. ;)
Pozdrawiam. ;)